Rozdział 4
Zerwał się z łóżka wypluwając resztki lodowatej wody,
spojrzał ze wściekłością na siostrę, która dumnie dzierżyła w rękach puste już
wiaderko.
- Masz piętnaście minut żeby doprowadzić się do porządku, a
później zaczynamy sprzątanie.- Poinformowała go wracając do kuchni, chłopak
warknął pod nosem z powrotem kładąc się na kanapę i nie przejmując się tym iż
jest mokra, mruknął jakąś obelgę na temat siostry pod nosem. Gemma widząc, że chłopak nie spełnia jej
polecenia sapnęła z irytacji ponownie napełniając wiaderko zimną wodą. Podeszła
do kanapy.
- Powiedziałam żebyś wstawał.- Loczek mruknął coś
niewyraźnie w poduszkę. Dziewczyna przechyliła wiaderko tym samym wylewając
ciecz na głowę Harrego. Chłopak zerwał się z kanapy zabrał jej wiaderko z dłoni.
- No kurde, wstałem! Widzisz, stoję!- Brunetka pokiwała z zadowoleniem
głową. Zielonooki z niewyraźną miną
skierował się w stronę schodów.
- Jak już zejdziesz wystawimy kanapę na dwór niech wyschnie,
a potem powiem Ci co masz robić.- Hazza pokiwał smętnie głową.
- Tak jest, tyranie.- Gemma zaśmiała się cicho.
- Nie przesadzaj. Fajnie będzie. Zobaczysz.
- Tak, zawsze tak mówisz.- Mruknął do siebie cicho. Wszedł
do pokoju, wyciągnął z szafy pierwsze lepsze spodnie dresowe i luźną koszulę.
Skierował się stronę łazienki przelotnie jeszcze sprawdzając godzinę na zegarku
i aż zatrzymał się z wrażenia.
- Jak to 8:00?! Człowiek tu ma wolne i odpoczywa, a ta
czarownica tak wcześnie mnie budzi, no nie wierzę.- Prychnął pod nosem
zrzucając z siebie ciuchy i wchodząc do kabiny prysznicowej. Odkręcił wodę.
Odchylił głowę rozkoszując się relaksującym uczuciem. Nalał sobie żelu na
dłonie myjąc dokładnie każdy skrawek ciała,
umył włosy i zaczął spłukiwać całą pianę. Do jego uszu dobiegł niewyraźny dźwięk
spuszczanej wody, chwilę później poczuł gorącą wodę przez co wrzasnął
wyskakując spod prysznica. Kiedy z
trudem utrzymał równowagę na śliskich kafelkach, ujrzał swoją siostrę siedzącą
na zamkniętym klozecie. Pospiesznie chwycił ręcznik zakrywając się nim.
- Nie martw się braciszku, nie masz czegoś czego bym już nie
wiedziała.- Spojrzała na niego z rozbawieniem. Chłopak uniósł jedną brew.
- O, nie wątpię.- Uśmiechnął się kpiąco.
- Sugerujesz coś?- Spytała z pozoru spokojnie, jednak w jej głosie
czaiło się ostrzeżenie.
- Nie, nie skądże.- Przez chwilę wpatrywał się w siostrę,
która niczym się nie krępując nadal stała w łazience spoglądając krytycznym
wzrokiem na swoje paznokcie. Przestąpił z nogi na nogę wzdychając cicho pod
nosem.
- Chcesz czegoś konkretnego?- Brunetka spojrzała na niego
lekko zdziwiona.
- Nie, czemu? Czekam aż się wykąpiesz.- Loczek wywrócił
oczami.
- Nie możesz tego zrobić gdzieś indziej?- Wzruszyła
ramionami wciąż tkwiąc w miejscu.
- Gemma. Chociaż w łazience chciałbym być przez chwilę sam
bez widoku Twojej twarzy.
- Już, już. Nie denerwuj się.- Wyszła na odchodnym dodając.-
Masz jeszcze pięć minut.-Zielonooki pokręcił głową z dezaprobatą.
Podrapał się po
głowie wpatrując ze zdezorientowaniem w
ciąg guzików i pokręteł na pralce. Po chwili wzruszył tylko ramionami wlewając
płyn w odpowiednie miejsce po czym wciskając kilka przypadkowych guzików i
przekręcając pokrętło zadowolony z siebie wyszedł z łazienki. Raźnym krokiem
wszedł do kuchni.
- Zrobiłeś wszystko tak jak Ci kazałam.- Harry pokiwał entuzjastycznie
głową, dziewczyna zmarszczyła brwi.
- No dobrze. To teraz
pojedziesz po zakupy.- Wręczyła mu długą listę zakupów. Zgarnął z
szafki kluczyki do samochodu, ubrał buty i kurtkę. Wsiadł do samochodu zastanawiając się
równocześnie kiedy fanki w końcu dowiedzą się, że wrócił do domu. Odpalił
silnik wyjeżdżając z podjazdu. Po kilku
minutach był już przed supermarketem. Zaparkował, wysiadł z auta zamykając je.
Spojrzał na obszerną listę wzdychając cicho pod nosem i wchodząc do sklepu.
Skierował się w stronę odpowiednich półek. Kiedy kilkanaście minut później
pakował wszystkie zakupy do bagażnika zadzwonił jego telefon. Dzwoniła jego
siostra, aby w kilku zwięzłych słowach powiedzieć mu, żeby kupił jeszcze kilka
rzeczy. Nie mając innego wyjścia skierował się z powrotem do sklepu. Szedł
spokojnie powoli rozkoszując się jesiennym powietrzem gdy tą miłą atmosferę
zakłóciło mu mocne uderzenie pod wpływem, którego został powalony na ziemię.
- Drugi raz w ciągu tygodnia. Tak trzymaj Harry, a te cztery
tygodnie spędzisz w szpitalu zamiast nad jeziorem.- Wymruczał do siebie, z
trudem podnosząc się na równe nogi. Usłyszał cichy śmiech. Spojrzał na sprawcę
wypadku ze zdziwioną miną.
- Przepraszam, jakoś tak, nie wyhamowałem. – Nieznajomy
osobnik wplótł palce we włosy uśmiechając się przepraszająco. Był to chłopak w
mniej więcej jego wieku. Miał czarne włosy potargane przez wiatr przez co
układały się w kompletny nieładzie.
Jedno jego oko było koloru soczystej zieleni, a drugie lazurowo
niebieskie, otoczone były firankami gęstych czarnych rzęs, a to wszystko
dopełniały figlarne iskierki czające się gdzieś głęboko w oczach. Miał kolczyka
w brwi, wardze i uchu. Ubrany był w czarne rurki, niebieski T-Shirt i granatowe trampki. Na nadgarstkach miał
mnóstwo rzemyków, koralików i innych bransoletek, które brzęczały cicho przy
każdym ruchu dłoni. Nie można było powiedzieć, że jest przystojny, trafnym stwierdzeniem było
to iż chłopak jest śliczny. Niebywale śliczny.
Teraz patrzył na
niego przekrzywiając głowę w bok. Po chwili z szerokim uśmiechem wyciągnął do
niego rękę przedstawiając się.
- Nath.- Brunet uścisnął jego drobną dłoń.
- Harry.- Kolorowooki obdarzył go uśmiechem.
- Nic i się nie stało?- Hazza zaprzeczył ruchem głowy.-
Wyglądałeś na zamyślonego.
- Dlaczego tak uważasz?
- Bo inaczej usłyszałbyś jak wrzeszczę żebyś uważał.-
Zmierzył go rozbawionym spojrzeniem.
Harry westchnął cicho, chciał coś
powiedzieć, ale przerwał mu głośny dzwonek telefonu. Nath odebrał komórkę,
porozmawiał z kimś chwilę po czym zwrócił się do zielonookiego.
- Ja już będę leciał. Miło było Cię poznać Haroldzie.- Nie zdążył nawet mrugnąć kiedy
chłopak już biegł w stronę przejścia dla pieszych machając do niego zawzięcie.
Loczek wypuścił z ulgą powietrze widząc jak chłopakowi w ostatniej chwili udaje
się uniknąć jadącego samochodu. Pokręcił głową wchodząc do marketu.
Wszedł do domu
kładąc zakupy w kuchni. Otworzył lodówkę wyciągając z niej sok pomarańczowy,
oparł się o blat szafki. Do kuchni weszła jego rodzicielka, obdarzyła go
uśmiechem, który chłopak odwzajemnił.
- Jak Ci się udały zakupy?- Brunet uśmiechnął się na
wspomnienie roztrzepanego Nath’a .
- Dobrze, jak to zakupy. Nic ciekawego.- Odstawił szklankę
do zlewu kierując się do swojego pokoju.
- Właśnie Harry, wieczorem pójdziemy na kolację do mojej
znajomej. Chcieli Was w końcu poznać.- Nastolatek westchnął głośno.- Oj nie marudź, będzie
ciekawie. Mają syna tylko rok młodszego od Ciebie. To naprawdę miły chłopak,
myślę, że się dogadacie.- Pod wpływem matczynego spojrzenia w końcu uległ.
- W porządku, pójdę, ale nie zakładam garnituru, od razu
mówię.- Jego mama zaśmiała się tylko cicho
nakazując mu iść się przyszykować. Wszedł do pokoju, wziął szybki
prysznic i już w samych bokserkach stał
przed szafą wybierając odpowiedni strój. Właśnie wyciągał jedną koszulkę kiedy
drzwi otworzyły się z hukiem i do środka wpadła jak burza jego siostra. Jej
wściekły wyraz twarzy, makijaż zrobiony do połowy i wałki we włosach sprawiły,
że chłopak stał w miejscu nie mogąc się odezwać. Dziewczyna ciężko dysząc
trzymała w dłoni dość dziwnie wyglądający kawałek materiału, zaczęła się powoli
zbliżać do brata.
- Ty..ty…ty! Ugh…jesteś tak głupi!. Patrz co zrobiłeś z moją
bluzką idioto!- Pomachała mu przed nosem owym dziwnym materiałem, który okazał
się jej bluzką.- Nawet prania nie potrafisz porządnie zrobić! Byłam pewna, że
ją założę i nawet makijaż zrobiłam tak aby do niej pasował, a teraz co?!
Zostało mi tylko….O Boże..pół godziny!- Tak samo niespodziewanie jak się
pojawiła tak też zniknęła. Styles stał tam przez kilka dobrych chwil zanim
zdołał się do końca otrząsnąć. Podrapał się po głowie lekko zdziwiony, ale
wzruszył tylko ramionami i wrócił do poprzedniego zajęcia. W końcu wybrał
jeansowe rurki, białą podkoszulkę i marynarkę. Przeglądnął się w lustrze
uśmiechnął się do swojego odbicia, po czym zbiegł na dół gdzie stała już jego
mama.
- Ślicznie wyglądasz mamo.- Pocałował kobietę w policzek.-
Gemma się jeszcze szykuje?- Kobieta pokiwała ze zrezygnowaniem głową.
- Państwo Silver mają dwóch braci, starszego i młodszego,
więc wiesz..- Ann spojrzała znacząco w stronę schodów.- Gemmo, pospiesz się, bo
się spóźnimy!- Kiedy dziewczyna zeszła wyszli z domu. Wsiedli do samochodu
kiedy Anne przypomniała sobie o czymś.
- Kurczę, zapomniałam, że Sylwia prosiła mnie o książkę.- Brunet
uspokoił mamę tłumacząc, że wróci po nią, a później na pieszo trafi do tych
całych Silverów.
- Trafisz?
- Tak mamo, tłumaczyłaś mi to już kilka razy.- Wysiadł z
samochodu wracając do domu. Wszedł do środka, pobiegł do sypialni mamy, zapalił
światło. Przez chwilę śledził wzrokiem tytuły książek, aż w końcu trafił na tą
odpowiednią. Wyciągnął ją z regału. Zbiegł po schodach, zamknął dom, kierując
się w stronę znajomych swojej mamy. Po kilkunastu minutach był już u celu. Stał
przed dużym jednorodzinnym domem . Wspiął się po schodkach. Podniósł rękę z
zamiarem zapukania kiedy te otworzyły się gwałtownie, a osoba wybiegająca
właśnie na zewnątrz zderzyła się z Loczkiem. Tym razem siła uderzenia
spowodowała, że sprawca leżał na ziemi rzucając rozmaite przekleństwa w „ćwoka,
który stoi w drzwiach jak słup soli”. Zielonooki podniósł brew na znak
zdziwienia.
- Pozwól, że Ci przypomnę, że to Ty wpadłeś na mnie i
to już drugi raz tego dnia.- Uśmiechnął
się delikatnie do zdezorientowanego chłopaka. Tamten uderzył się otwartą dłonią
w czoło.
- Ah, no tak. Harold. Najwidoczniej przeznaczenie.- Poruszał
znacząco brwiami. Harry zaśmiał się cicho podając mu dłoń, aby mógł wstać.
Kiedy brunet wstał, Loczek zauważył, że
Nath jest od niego mniejszy o całą głowę. „Nie ma co, spostrzegawczy jesteś
Styles” zadrwił głos w jego głowie. Jego dalsze wewnętrzny monolog przerwał
kobiecy krzyk.
- Nathanielu! Czemu każesz gościowi stać w drzwiach. Zaproś
go do środka!- Nath zgodnie z poleceniem matki dłonią nakazał mu wejść do
środka.
- A czy Ty przypadkiem się gdzieś nie spieszyłeś?-
Kolorowooki pokręcił głową.
- Miałem iść Cię znaleźć, ale jednak jesteś inteligentny i
znalazłeś drogę.
- Wiesz, od czasu do czasu mi się zdarza.- Miły dla ucha
śmiech Nathaniela rozniósł się po całym domu. I mimo swoich wcześniejszych
zastrzeżeń, Harry miał przeczucie, że to będzie całkiem ciekawy wieczór.