wtorek, 5 czerwca 2012

Rozdział 4


Rozdział 4



Zerwał się z łóżka wypluwając resztki lodowatej wody, spojrzał ze wściekłością na siostrę, która dumnie dzierżyła w rękach puste już wiaderko.
- Masz piętnaście minut żeby doprowadzić się do porządku, a później zaczynamy sprzątanie.- Poinformowała go wracając do kuchni, chłopak warknął pod nosem z powrotem kładąc się na kanapę i nie przejmując się tym iż jest mokra, mruknął jakąś obelgę na temat siostry pod nosem.  Gemma widząc, że chłopak nie spełnia jej polecenia sapnęła z irytacji ponownie napełniając wiaderko zimną wodą. Podeszła do kanapy.
- Powiedziałam żebyś wstawał.- Loczek mruknął coś niewyraźnie w poduszkę. Dziewczyna przechyliła wiaderko tym samym wylewając ciecz na głowę Harrego. Chłopak zerwał się z kanapy zabrał jej wiaderko z dłoni.
- No kurde, wstałem! Widzisz, stoję!- Brunetka pokiwała z zadowoleniem głową. Zielonooki z niewyraźną  miną skierował się w stronę schodów.
- Jak już zejdziesz wystawimy kanapę na dwór niech wyschnie, a potem powiem Ci co masz robić.- Hazza pokiwał smętnie głową.
- Tak jest, tyranie.- Gemma zaśmiała się cicho.
- Nie przesadzaj. Fajnie będzie. Zobaczysz.
- Tak, zawsze tak mówisz.- Mruknął do siebie cicho. Wszedł do pokoju, wyciągnął z szafy pierwsze lepsze spodnie dresowe i luźną koszulę. Skierował się stronę łazienki przelotnie jeszcze sprawdzając godzinę na zegarku i aż zatrzymał się z wrażenia.
- Jak to 8:00?! Człowiek tu ma wolne i odpoczywa, a ta czarownica tak wcześnie mnie budzi, no nie wierzę.- Prychnął pod nosem zrzucając z siebie ciuchy i wchodząc do kabiny prysznicowej. Odkręcił wodę. Odchylił głowę rozkoszując się relaksującym uczuciem. Nalał sobie żelu na dłonie myjąc dokładnie każdy skrawek ciała,  umył włosy i zaczął spłukiwać całą pianę.  Do jego uszu dobiegł niewyraźny dźwięk spuszczanej wody, chwilę później poczuł gorącą wodę przez co wrzasnął wyskakując spod prysznica.  Kiedy z trudem utrzymał równowagę na śliskich kafelkach, ujrzał swoją siostrę siedzącą na zamkniętym klozecie. Pospiesznie chwycił ręcznik zakrywając się nim.
- Nie martw się braciszku, nie masz czegoś czego bym już nie wiedziała.- Spojrzała na niego z rozbawieniem. Chłopak uniósł jedną brew.
- O, nie wątpię.- Uśmiechnął się kpiąco.
- Sugerujesz coś?-  Spytała z pozoru spokojnie, jednak w jej głosie czaiło się ostrzeżenie.
- Nie, nie skądże.- Przez chwilę wpatrywał się w siostrę, która niczym się nie krępując nadal stała w łazience spoglądając krytycznym wzrokiem na swoje paznokcie. Przestąpił z nogi na nogę wzdychając cicho pod nosem.
- Chcesz czegoś konkretnego?- Brunetka spojrzała na niego lekko zdziwiona.
- Nie, czemu? Czekam aż się wykąpiesz.- Loczek wywrócił oczami.
- Nie możesz tego zrobić gdzieś indziej?- Wzruszyła ramionami wciąż tkwiąc w miejscu.
- Gemma. Chociaż w łazience chciałbym być przez chwilę sam bez widoku Twojej twarzy.
- Już, już. Nie denerwuj się.- Wyszła na odchodnym dodając.- Masz jeszcze pięć minut.-Zielonooki pokręcił głową z dezaprobatą.
     Podrapał się po głowie wpatrując ze zdezorientowaniem  w ciąg guzików i pokręteł na pralce. Po chwili wzruszył tylko ramionami wlewając płyn w odpowiednie miejsce po czym wciskając kilka przypadkowych guzików i przekręcając pokrętło zadowolony z siebie wyszedł z łazienki. Raźnym krokiem wszedł do kuchni.
- Zrobiłeś wszystko tak jak Ci kazałam.- Harry pokiwał entuzjastycznie głową, dziewczyna zmarszczyła brwi.
- No dobrze. To teraz  pojedziesz po zakupy.- Wręczyła mu długą listę zakupów.   Zgarnął z  szafki kluczyki do samochodu, ubrał buty i kurtkę.  Wsiadł do samochodu zastanawiając się równocześnie kiedy fanki w końcu dowiedzą się, że wrócił do domu. Odpalił silnik wyjeżdżając z podjazdu.  Po kilku minutach był już przed supermarketem. Zaparkował, wysiadł z auta zamykając je. Spojrzał na obszerną listę wzdychając cicho pod nosem i wchodząc do sklepu. Skierował się w stronę odpowiednich półek. Kiedy kilkanaście minut później pakował wszystkie zakupy do bagażnika zadzwonił jego telefon. Dzwoniła jego siostra, aby w kilku zwięzłych słowach powiedzieć mu, żeby kupił jeszcze kilka rzeczy. Nie mając innego wyjścia skierował się z powrotem do sklepu. Szedł spokojnie powoli rozkoszując się jesiennym powietrzem gdy tą miłą atmosferę zakłóciło mu mocne uderzenie pod wpływem, którego został powalony na ziemię.
- Drugi raz w ciągu tygodnia. Tak trzymaj Harry, a te cztery tygodnie spędzisz w szpitalu zamiast nad jeziorem.- Wymruczał do siebie, z trudem podnosząc się na równe nogi. Usłyszał cichy śmiech. Spojrzał na sprawcę wypadku ze zdziwioną miną.
- Przepraszam, jakoś tak, nie wyhamowałem. – Nieznajomy osobnik wplótł palce we włosy uśmiechając się przepraszająco. Był to chłopak w mniej więcej jego wieku. Miał czarne włosy potargane przez wiatr przez co układały się w kompletny nieładzie.  Jedno jego oko było koloru soczystej zieleni, a drugie lazurowo niebieskie, otoczone były firankami gęstych czarnych rzęs, a to wszystko dopełniały figlarne iskierki czające się gdzieś głęboko w oczach. Miał kolczyka w brwi, wardze i uchu. Ubrany był w czarne rurki, niebieski T-Shirt  i granatowe trampki. Na nadgarstkach miał mnóstwo rzemyków, koralików i innych bransoletek, które brzęczały cicho przy każdym ruchu dłoni. Nie można było powiedzieć, że   jest przystojny, trafnym stwierdzeniem było to iż chłopak jest śliczny. Niebywale śliczny.
    Teraz patrzył na niego przekrzywiając głowę w bok. Po chwili z szerokim uśmiechem wyciągnął do niego rękę przedstawiając się.
- Nath.- Brunet uścisnął jego drobną dłoń.
- Harry.- Kolorowooki obdarzył go uśmiechem.
- Nic i się nie stało?- Hazza zaprzeczył ruchem głowy.- Wyglądałeś na zamyślonego.
- Dlaczego tak uważasz?
- Bo inaczej usłyszałbyś jak wrzeszczę żebyś uważał.- Zmierzył go rozbawionym spojrzeniem.  Harry westchnął cicho,  chciał coś powiedzieć, ale przerwał mu głośny dzwonek telefonu. Nath odebrał komórkę, porozmawiał z kimś chwilę po czym zwrócił się do zielonookiego.
- Ja już będę leciał. Miło było Cię poznać Haroldzie.- Nie zdążył nawet mrugnąć kiedy chłopak już biegł w stronę przejścia dla pieszych machając do niego zawzięcie. Loczek wypuścił z ulgą powietrze widząc jak chłopakowi w ostatniej chwili udaje się uniknąć jadącego samochodu. Pokręcił głową wchodząc do marketu.
    Wszedł do domu kładąc zakupy w kuchni. Otworzył lodówkę wyciągając z niej sok pomarańczowy, oparł się o blat szafki. Do kuchni weszła jego rodzicielka, obdarzyła go uśmiechem, który chłopak odwzajemnił.
- Jak Ci się udały zakupy?- Brunet uśmiechnął się na wspomnienie roztrzepanego Nath’a .
- Dobrze, jak to zakupy. Nic ciekawego.- Odstawił szklankę do zlewu kierując się do swojego pokoju.
- Właśnie Harry, wieczorem pójdziemy na kolację do mojej znajomej. Chcieli Was w końcu poznać.- Nastolatek  westchnął głośno.- Oj nie marudź, będzie ciekawie. Mają syna tylko rok młodszego od Ciebie. To naprawdę miły chłopak, myślę, że się dogadacie.- Pod wpływem matczynego spojrzenia w końcu uległ.
- W porządku, pójdę, ale nie zakładam garnituru, od razu mówię.- Jego mama zaśmiała się tylko cicho  nakazując mu iść się przyszykować. Wszedł do pokoju, wziął szybki prysznic i już w samych bokserkach  stał przed szafą wybierając odpowiedni strój. Właśnie wyciągał jedną koszulkę kiedy drzwi otworzyły się z hukiem i do środka wpadła jak burza jego siostra. Jej wściekły wyraz twarzy, makijaż zrobiony do połowy i wałki we włosach sprawiły, że chłopak stał w miejscu nie mogąc się odezwać. Dziewczyna ciężko dysząc trzymała w dłoni dość dziwnie wyglądający kawałek materiału, zaczęła się powoli zbliżać do brata.
- Ty..ty…ty! Ugh…jesteś tak głupi!. Patrz co zrobiłeś z moją bluzką idioto!- Pomachała mu przed nosem owym dziwnym materiałem, który okazał się jej bluzką.- Nawet prania nie potrafisz porządnie zrobić! Byłam pewna, że ją założę i nawet makijaż zrobiłam tak aby do niej pasował, a teraz co?! Zostało mi tylko….O Boże..pół godziny!- Tak samo niespodziewanie jak się pojawiła tak też zniknęła. Styles stał tam przez kilka dobrych chwil zanim zdołał się do końca otrząsnąć. Podrapał się po głowie lekko zdziwiony, ale wzruszył tylko ramionami i wrócił do poprzedniego zajęcia. W końcu wybrał jeansowe rurki, białą podkoszulkę i marynarkę. Przeglądnął się w lustrze uśmiechnął się do swojego odbicia, po czym zbiegł na dół gdzie stała już jego mama.
- Ślicznie wyglądasz mamo.- Pocałował kobietę w policzek.- Gemma się jeszcze szykuje?- Kobieta pokiwała ze zrezygnowaniem głową.
- Państwo Silver mają dwóch braci, starszego i młodszego, więc wiesz..- Ann spojrzała znacząco w stronę schodów.- Gemmo, pospiesz się, bo się spóźnimy!- Kiedy dziewczyna zeszła wyszli z domu. Wsiedli do samochodu kiedy Anne przypomniała sobie o czymś.
- Kurczę, zapomniałam, że Sylwia prosiła mnie o książkę.- Brunet uspokoił mamę tłumacząc, że wróci po nią, a później na pieszo trafi do tych całych Silverów.
- Trafisz?
- Tak mamo, tłumaczyłaś mi to już kilka razy.- Wysiadł z samochodu wracając do domu. Wszedł do środka, pobiegł do sypialni mamy, zapalił światło. Przez chwilę śledził wzrokiem tytuły książek, aż w końcu trafił na tą odpowiednią. Wyciągnął ją z regału. Zbiegł po schodach, zamknął dom, kierując się w stronę znajomych swojej mamy. Po kilkunastu minutach był już u celu. Stał przed dużym jednorodzinnym domem . Wspiął się po schodkach. Podniósł rękę z zamiarem zapukania kiedy te otworzyły się gwałtownie, a osoba wybiegająca właśnie na zewnątrz zderzyła się z Loczkiem. Tym razem siła uderzenia spowodowała, że sprawca leżał na ziemi rzucając rozmaite przekleństwa w „ćwoka, który stoi w drzwiach jak słup soli”. Zielonooki podniósł brew na znak zdziwienia.
- Pozwól, że Ci przypomnę, że to Ty wpadłeś na mnie i to  już drugi raz tego dnia.- Uśmiechnął się delikatnie do zdezorientowanego chłopaka. Tamten uderzył się otwartą dłonią w czoło.
- Ah, no tak. Harold. Najwidoczniej przeznaczenie.- Poruszał znacząco brwiami. Harry zaśmiał się cicho podając mu dłoń, aby mógł wstać. Kiedy  brunet wstał, Loczek zauważył, że Nath jest od niego mniejszy o całą głowę. „Nie ma co, spostrzegawczy jesteś Styles” zadrwił głos w jego głowie. Jego dalsze wewnętrzny monolog przerwał kobiecy krzyk.
- Nathanielu! Czemu każesz gościowi stać w drzwiach. Zaproś go do środka!- Nath zgodnie z poleceniem matki dłonią nakazał mu wejść do środka.
- A czy Ty przypadkiem się gdzieś nie spieszyłeś?- Kolorowooki pokręcił głową.
- Miałem  iść Cię znaleźć, ale jednak jesteś inteligentny i znalazłeś drogę.
- Wiesz, od czasu do czasu mi się zdarza.- Miły dla ucha śmiech Nathaniela rozniósł się po całym domu. I mimo swoich wcześniejszych zastrzeżeń, Harry miał przeczucie, że to będzie całkiem ciekawy wieczór.


 Egoist


 Udało mi się dodać we wtorek, tak jak sobie zaplanowałam. Miłego czytania.

piątek, 1 czerwca 2012

Rozdział 3


Rozdział 3



Zacisnął usta podnosząc niepewny wzrok w stronę siostry, która ku jego zdziwieniu wciąż się nie odezwała. Spodziewał się wyzwisk, krzyku, histerii, nawet tego, że go uderzy chwilę później wychodząc czy też  informując   , że nie chce go więcej znać. Jednak jakie było jego zdziwienie kiedy w jej oczach nie ujrzał nic co wskazywałoby na to, że jest zła czy też
zniesmaczona. Nim udało mu się o cokolwiek zapytać poczuł jak   siostra przyciąga  go do siebie i przytula   szepcząc mu do ucha, że wszystko będzie w porządku. W tamtym momencie po prostu nie wytrzymał. Wszystkie emocje, które kumulowały się w nim od dobrych kilku miesięcy w końcu postanowiły wyjść na świat dzienny. Wtulił się w siostrę płacząc niczym małe dziecko.
- Gem..to tak bardzo boli.- Wyszeptał, a słona ciecz nie przestawała płynąć mu po policzkach.
- Ciii.. braciszku. Nic nie mów.- Głaskała go delikatnie po głowie. Po chwili zaprowadziła wciąż płaczącego chłopaka do salonu siadając z nim na kanapie. Ułożyła jego głowę na swoich kolanach jednocześnie nucąc jakąś kołysankę, aby się choć trochę uspokoił.  Spojrzała na jego profil wzdychając cicho. Wszyscy dookoła uważali jego brata za pewnego siebie podrywacza. Za gościa, który ma wszystko; pieniądze, sławę, przyjaciół, rodzinę, mnóstwo wielbicielek. Jednak ona kilka razy widziała swojego brata od tej bardziej wrażliwej strony. Harry nigdy nie próbował zaprzeczać, że ma rzeczy, o których niektórzy mogą tylko pomarzyć, ale jednocześnie zawsze mówił jak duże znaczenie mają dla niego  . Dlatego każdy kto nazwał jej brata pewnym siebie, egoistycznym dupkiem, nie miał  racji. Ten bezczelny maniak kotów, był z pewnością  najlepszym materiałem na przyjaciela. W każdej sytuacji potrafi postawić   dobro innej osoby ponad swoje, czy też stanąć w obronie swoich najbliższych nie bacząc na konsekwencje.
    Wracając do tego czego się dowiedziała. Mimo , iż nie spodziewała się, że o to właśnie chodzi to jednak w momencie, w którym poznała się prawdę wcale nie była zdziwiona. Możliwe, że za każdym razem obserwując swojego brata w towarzystwie Louisa podświadomie domyślała się o co chodzi. Przecież wiele razy widziała jak reagował rumieńcem na bliskość szatyna, ale wtedy   nie zastanawiała się nad tym głębiej. Teraz patrząc na młodszego brata widziała jak poważny jest   problem. Usiadła po turecku kiedy zielonooki zabrał głowę siadają obok. Widziała, że jest mu trudno dlatego czekała aż pierwszy się odezwie. Chłopak  splótł palce obu dłoni.
- Ja..widzisz..sam nie wiem jak to się zaczęło. Po prostu z każdym dniem coraz mocniej uświadamiałem sobie , że Lou jest dla mnie bardzo ważną osobą. Na początku wmawiałem sobie, że kocham go jak brata i dlatego jest dla mnie tak cenny. Byłem wniebowzięty kiedy każdego ranka zadawał sobie trud, aby mnie obudzić. Choć muszę przyznać, że te pobudki nie należały do najprzyjemniejszych to jednak widok jego roześmianej twarzy kiedy wściekły goniłem go po całym domu był czymś niesamowitym. Gdy nie miałem humoru on był jedyną osobą, która bez najmniejszego trudu mogła mi go poprawić. Mimo wszystko nie zastanawiałem się nad reakcjami na jego dotyk czy niektóre słowa, bo byłem pewny, że to tylko fascynacja, że zachowuje się tak bo Lou mi imponuje i chciałbym być taki jak on. – Zaczerpnął powietrza kontynuując.-  I wtedy pojawiła się Eleanor. Codziennie widziałem jak zabiera mi Louisa. Wydawało mi się, że robi to specjalnie, aby uświadomić mi, że ja nigdy nie będę z nim tak blisko. Później zauważyłem, że Tommo jest szczęśliwy i nie pozostało mi nic innego jak odsunąć się w cień . – Odgarnął niesforne kosmyki z czoła.- Nie mogę winić Boo Bear’a, bo on nie miał o niczym pojęcia.. Nie był i wciąż nie jest świadomy kim się dla mnie stał. Jednak wciąż jestem dla niego ważny, wiem to, jednak nie tak ważny jak on dla mnie. Nie łudzę się, że pewnego razu Tomlinson się ocknie i uświadomi sobie, że jest we mnie zakochany jak w nikim innym nigdy nie był. Wszystko pozostanie tak jak teraz. On się o niczym nie dowie. Będzie szczęśliwy z El, założą rodzinę, spłodzą przystojnego syna, a później  śliczną córkę, a ja…- Uśmiechnął się blado.-ja.. postaram się zapomnieć.- Gemma spojrzała na niego z powątpieniem.
- Myślisz, że to jest rozwiązanie?- Chłopak kiwnął głową. – A co jeśli Ci się nie uda zapomnieć, bo z tego co słyszałam nieźle wpadłeś. – Harry uśmiechnął się gorzko.
- No to żeś mnie pocieszyła, nie ma co. Eh, nie wiem,  zrobię sobie klona Lou  i będę szczęśliwy z klonem. Albo przerzucę się na aseksualizm. O tak, to jest dobry pomysł. – Brunetka spojrzała na niego z politowaniem.
- Głupi jesteś.- Powiedziała zwyczajnie. Styles wzruszył ramionami.
- Możliwe.- Wstał z kanapy przechadzając się dookoła niej jakby to miało mu pomóc w myśleniu.- To co innego mogę zrobić? Wiem! Będę obserwował jak to babsko lepi się do Lou. Później słuchać jak planują własny ślub, a w czasie ceremonii w kościele w momencie: Czy ktoś tu obecny ma coś przeciwko zawarciu małżeństwa przez tą oto dwójkę? Ja wstanę i wrzasnę: Tak ja mam!  A wtedy Lu rzuci mi się w ramiona wyzna bezgraniczną miłość i odjedziemy na białym koniu ku zachodzącemu słońcu. – Usiadł ciężko na kanapie podciągają kolana pod brodę.-  Normalnie idzie się tęczą porzygać.-  Dziewczyna parsknęła cicho pod nosem. Zamyśliła się nawijając kosmyk włosów na palec.
- Haz, pamiętasz co mi powiedziałeś kiedy wyznałam Ci, że zakochałam się w chłopaku, który wolał jakąś blondynkę? – Zielonooki zastanowił się przez chwilę.
- Masz na myśli to, że jest głupim dupkiem i powinno się go wykastrować? – Brunetka wywróciła oczami.
- Nie. To wcześniej. – Loczek pokiwał głową na znak, że pamięta. – Powiedziałeś mi, że jeżeli mi na nim zależy to powinnam o niego zawalczyć i pokazywać mu w każdej sytuacji ile dla mnie znaczy i że jestem gotowa do poświęceń   aby był szczęśliwy. – Harry spojrzał na nią z powątpieniem.
- Ale on i tak Cię nie chciał, więc….- Zamilkł kiedy dziewczyna wbiła w niego ostrzegawcze spojrzenie.
- Jeszcze słowo, a przysięgam, że uszkodzę tą Twoją śliczną mordkę. Ja tu próbuje Ci doradzić. – Nastolatek spojrzał na nią ze skruchą gestem nakazując żeby kontynuowała.- W każdym razie, chodzi mi o to, że jeżeli będziesz małymi kroczkami przekonywał Louisa do czegoś więcej możliwe, że rozkochasz go w sobie. Jakby nie patrzeć masz cztery tygodnie, w których będziesz sam na sam ze swoim obiektem uczuć. Bez Eleanor. Tylko Ty i on.- Poruszała znacząco brwiami powodując u chłopaka delikatny uśmiech. -  I pamiętajcie o zabezpieczeniach. Wiem, że nie grozi wam coś takiego jak ciąża,  ale jak to się mówi; Przezorny zawsze ubezpieczony…. – Chciała coś jeszcze powiedzieć, ale poduszka, którą dostała w twarz udaremniła jej to skutecznie. – Zabiję!- Wysyczała przez zaciśnięte zęby jednocześnie rzucają się na brata okładając go poduszką. Chłopakowi udało się złapać ją za nadgarstki i odciągnąć od siebie. Korzystając z takiego obrotu spraw rzucił się do ucieczki. Zaśmiał się pod nosem kiedy siostra z cichym rykiem ruszyła za nim. Obejrzał się i to był błąd. Z całym impetem zderzył się ze ścianą.  Siła była tak duża, że odrzuciła go do tyłu. Jęknął łapiąc się za nos. Wstał z trudem i kulejąc skierował się w stronę kanapy obdarowując swoją krztuszącą się ze śmiechu siostrę obrażonym spojrzeniem.
- To ja pójdę po lód.- Teraz już jawnie się śmiejąc skierowała się w stronę kuchni. Chłopak zmarszczył nos co zaowocowało głośnym syknięciem.
- Śmiej się, śmiej. Powiem Ci tylko tyle, że wcześniej tej głupiej ściany tam nie było.- Wskazał oskarżycielsko na ścianę. Gemma zachichotała cicho przyciskając torebkę z lodem trochę za mocno do jego nosa co spowodowało wypłynięcie kilku przekleństw z ust Loczka.
- Ups. Wybacz.- Powiedziała bez cienia skruchy w głosie. Chłopak warknął.
- Obiecuję, że jak tylko przestanie mnie boleć tyłek powyrywam Ci wszystkie kłaki z głowy!- Brunetka skomentowała to krótkim śmiechem, skierowała się w stronę schodów.
- Wiesz. – Zatrzymała się i odwróciła do chłopaka z  szerokim ‘bananem’ na twarzy.- Po tych czterech tygodniach nad jeziorem z Lou tyłek będzie Cię bolał dość często, dlatego radzę się przyzwyczajać. – Z rozbawionym wyrazem twarzy obserwowała jak twarz Harrego pokrywa się krwistym rumieńcem.
- Gemma!- Chichocząc cicho uchyliła się od lecącej w jej stronę poduszki.  Nie przejmując się tym, że brat mamrocze coś obraźliwego na jej temat pod nosem ruszyła w stronę pokoju. Kiedy Gemma zniknęła    chłopak opadł zrezygnowany na poduszki, a na jego twarzy zagościł szeroki uśmiech. Był wdzięczny siostrze za to co dla niego zrobiła. Teraz było mu trochę głupio jak pomyślał sobie o swoim obawach przed wyznaniem jej prawdy. Powinien wiedzieć, że Gemma to w końcu jego ukochana starsza siostra, czasami irytująca, ale wciąż kochana i zawsze niezależnie od sytuacji doradzi mu. Ziewnął zmęczony przymykając powieki, a chwilę  później już smacznie spał.

Egoist
--------------------------------------------------------------------------------------
Ah! Udało mi się skończyć w tym tygodniu, co naprawdę mnie cieszy. Nie spodziewałam się, że wyjdzie mi to, ponieważ z powodu jutrzejszego przesłuchania do szkoły muzycznej mam straszny stres. Będę musiała tam śpiewać, a  każdy kto mnie zna wie, że jestem w tym beznadziejna, więc mam nadzieje, że nie podziękują mi od razu jak tylko otworze usta. Miłego czytania. Oh! i jeszcze jedno. Czy ta muzyka na blogu Wam pasuje? Czy raczej powinnam ją usunąć?