piątek, 31 sierpnia 2012

Rozdział 5


Rozdział 5



- Nathanielu, może zaprowadzisz Harrego do swojego pokoju? Widzę,  że trochę mu się nudzi.- Słysząc to Loczek miał ochotę uścisnąć kobietę.  Prawda była taka, że Harry straszliwie się nudził. Od dobrej godziny nie robił nic innego niż przysłuchiwanie się nudnym opowiadaniom z czasów młodości swojej mamy i państwa Silverów. Natomiast kiedy Nath usłyszał prośbę padającą z ust swojej rodzicielki zerwał się z miejsca przewracając szklankę z sokiem i strącając kilka naczyń. Nie przejmując się tym złapał zdziwionego Stylesa  za rękę ciągnąc w stronę swojego pokoju. Otworzył drzwi wpuszczając bruneta do środka. Oczom zielonookiego ukazał się ładny pokój.  Ściana po lewej stronie i naprzeciwko drzwi była koloru szarego, a ściana po prawej stronie była biała,  pod nią stało duże łóżko nakryte srebrną narzutą.  Naprzeciwko drzwi znajdowało się sporych rozmiarów okno z szerokim parapetem obłożonym mnóstwem poduszek, a po lewej stronie drzwi stało ciemno brązowe biurko, na którym znajdował się laptop. Podłogę w pokoju zdobił śnieżnobiały puchaty dywan. Po jednej stronie biurka w kącie stały dwie gitary ; akustyczna i elektryczna, natomiast po drugiej perkusja. W całym pokoju panował pedantyczny porządek, co według Harrego było zadziwiające biorąc pod uwagę roztrzepaną naturę bruneta.
- Grasz?- Nath spojrzał na wskazywaną przez niego gitarę i pokiwał potwierdzająco głową. Rozglądnął się po pokoju jakby czegoś szukał po czym mruknął coś pod nosem chwytając za klamkę.
- Klapnij gdzieś sobie Haroldzie, ja idę przemycić coś słodkiego.- Wyszczerzył zęby znikając za drzwiami. Hazza zdążył tylko usiąść na czarnym fotelu znajdującym się na środku pokoju kiedy drzwi otworzyły się gwałtownie, a do pokoju wszedł starszy brat Nathaniela . Miał na imię Jayden i w przeciwieństwie do swojego brata był spokojnym, cichym,   i oderwanym od rzeczywistości chłopakiem.  Blond włosy były ułożone w kompletnym nieładzie tak jakby ich właściciel nie kłopotał się czesaniem ich w co Harry był skory uwierzyć.  Miał szare oczy przypominające niebo w czasie burzy sprawiające wrażenie nieobecnych, którymi aktualnie obserwował  nastolatka.  
- Nie zdążyłeś zaprzyjaźnić się z moim bratem dlatego mam szansę Cię ostrzec. – Powiedział cichym, ale wyraźnym głosem.- Mój brat jest okazem pod-człowieka, dlatego jeśli chcesz, aby Twoja psychika pozostała w nienaruszonym stanie radzę Ci wyjechać stąd jak najdalej, najlepiej do Kanady, upozorować swoją śmierć i zmienić tożsamość wtedy Nath z pewnością Cię nie znajdzie i będziesz żył spokojnie….- Chciał coś jeszcze dodać, jednak drzwi otworzyły się, a do pomieszczenia raźnym krokiem wszedł wyżej wspomniany   z rękami załadowanymi mnóstwem słodyczy, które położył, a raczej upuścił na podłogę uważając iż tam jest ich miejsce. Spojrzał na swojego brata marszcząc nos.
- Przestań go straszyć Hipisie, mówisz tak tylko dlatego, bo  jesteś na mnie zły, ponieważ podeptałem Ci te głupie kwiatki, nie moja wina, że były brzydkie i  wyglądały jak chwasty.- Blondyn prychnął cicho obracając się na pięcie i wychodząc z pokoju. Kolorowooki zwrócił się do Hazzy.- Nie słuchaj go, on Cię tak wrabia. Nie jestem aż taki straszny, no.. z reguły.- Uśmiechając się wesoło otworzył jednego Chupa Chupsa z paczki wkładając go do ust.- Częstuj się. Pełen wybór.- Harry nie zastanawiając się długo sięgnął po paczkę kwaśnych żelek. Przez chwilę patrzył na widok za oknem. Zaczynało się ściemniać. Odwrócił głowę napotykając zaciekawione spojrzenie Kolorowookiego, który siedział na obrotowym krześle machając nogami w powietrzu. Przekrzywił głowę w bok zastanawiając się nad czymś. Osiemnastolatek poczuł się nieswojo pod bacznym spojrzeniem niespotykanych tęczówek . Kiedy  chciał zapytać o co chodzi, Nath wstał z rozmachem ze swojego miejsca.
- Chodźmy się przejść.- Powiedział wesoło  w podskokach wychodząc z pokoju. Zielonooki nie widząc innego wyjścia ruszył za nim. Kiedy przechodzili koło salonu usłyszeli lecącą w tle piosenkę WMYB. Harry uśmiechnął się pod nosem słysząc jak mniejszy chłopak nuci piosenkę pod nosem. Chwilę później Nath zatrzymał się gwałtownie przez co Styles nie zdążył się zatrzymać i uderzył nosem w głowę bruneta, który z nieodgadnioną miną patrzył się na ekran telewizora, na którym wyświetlany był klip piosenki One Direction.
- Co to za zespół?- Nathaniel spojrzał pytająco na brata, który siedział przed telewizorem czytając jakieś broszurki o kwiatach. Jayden podniósł wzrok znad lektury, obrzucił wzrokiem telewizor.
- One Direction oni są…- Chciał coś dodać kiedy głośny krzyk brata mu przerwał.
- Spójrz Harry, on wygląda zupełnie jak Ty!- Chłopak wskazał ręką  na ekran, na którym aktualnie widniała uśmiechnięta twarz kędzierzawego chłopaka. Loczek i Jayden spojrzeli na Nath’a  z widoczną na twarzy  mieszanką szoku i rozbawienia. Pierwszy otrząsnął się  blondyn.
- Na Wielkiego Hipisa…co za idiota.- Spojrzał na sufit jakby tam miał znaleźć odpowiedź na pytanie dlaczego to właśnie on ma takiego brata. Spojrzał   na Hazzę  z nadzieją, że   wytłumaczy siedemnastolatkowi o co chodzi jednak widząc jak zielonooki krztusi się ze śmiechu westchnął ze zrezygnowaniem.- Przecież to właśnie jest on. Harry Styles, bożyszcze nastolatek i tak dalej, i tak dalej.- Wykonał jakiś niezidentyfikowany ruch dłonią. Spojrzał na zdziwionego brata. Wywrócił oczami wstając z kanapy.- Gazety byś poczytał braciszku, nie zaszkodziłoby Ci .- Nath prychnął pod nosem krzyżując ręce na klatce piersiowej.
- Skąd mogłem wiedzieć, co? Wygląda całkiem inaczej, włosy ma mniej kręcone.- Mruknął na swoje usprawiedliwienie. Spojrzał z wyrzutem na już uspokojonego osiemnastolatka.- Mogłeś mi powiedzieć, że jesteś sławny czy coś.- Harry wzruszył ramionami.- Nie wyszedłbym na idiotę. -  Jayden spojrzał na niego unosząc jedną brew, otwierając usta, aby dodać coś kąśliwego od siebie, jednak morderczy wzrok brata powstrzymał go. Blondyn mrucząc coś niewyraźnie pod nosem usiadł z powrotem na kanapie wracając do czytania broszurek.


* * *


Odchylił głowę patrząc na rozgwieżdżone niebo. Ciepły, lekki wiaterek delikatnie muskał jego twarz, a cisza panująca wokół przyjemnie relaksowała, co Harry’emu w tej chwili było zdecydowanie potrzebne. Przymknął oczy napawając się tym miłym uczuciem spokoju. Siedzący obok niego chłopak z cichym  pomrukiem zadowolenia położył się na drewnianych deskach werandy. Lokowaty spojrzał na niego kątem oka.
- Wiesz co, Harry? – Odezwał się w stronę Loczka, który naśladując go ułożył się wygodnie na drewnianej podłodze krzyżując ręce pod głową .
- Mhm? – Nath  przeniósł wzrok na twarz Harry’ego  oświetloną przez księżyc.
- Wcale nie wyglądasz jak ktoś sławny, bogaty i rozchwytywany przez miliony fanek.- Zielonooki zmarszczył brwi .
- Co masz na myśli? – Mniejszy chłopak zmarszczył nos formując jakieś sensowne wyjaśnienie. Wykonał jakiś nieokreślony ruch ręką, przez co prawie uderzył nią  podnoszącego się właśnie Styles’a.
- Jakby to ująć? O wiem!  Wyglądasz i zachowujesz się  raczej jak mieszanka pseudo-emo i szczęśliwie tęczowego człowieka . Na zewnątrz tak sztucznie optymistyczny, że aż mdli, a w środku kompletnie zdepresjowany…jest w ogóle takie słowo? Zresztą, nieważne. – Harry uśmiechnął się krzywo na to dziwne, ale jakże trafne określenie, swoją drogą trzeba było przyznać, że był zdziwiony, że akurat Nathaniel to zauważył .
- Zdepresjowany, mówisz? – Omiótł spojrzeniem tonący w ciemności ogródek.  Kolorowooki usiadł naprzeciw niego po turecku.
- Z tego co mi się wydaje, a wydaje mi się raczej dobrze, tak właśnie jest. Dlatego myślę, że powinieneś mi powiedzieć. Wiem, że praktycznie się nie znamy, ale czasami lepiej jest wygadać się przed kimś nieznajomym. Nierozwiązane problemy nie znikają, tylko nawarstwiają się tak, że później kompletnie sobie z nimi nie poradzimy. Możliwe, że będę mógł Ci pomóc, a przynajmniej się postaram. – Uśmiechnął się ciepło, aby dodać mu otuchy. Harry przez krótką chwilę rozważał wszystkie ‘za’ i ‘przeciw’.  Prawdę mówiąc nie miał nic do stracenie, jeżeli chłopak po tym co usłyszy nie będzie chciał mieć z nim nic wspólnego, trudno. Jednak podświadomie czuł, że Nathaniel tego nie zrobi, dlatego biorąc głęboki oddech zaczął opowiadać. Opowiedział mu wszystko, od samego początku. O tym jak poszedł na casting do X Factor’a, jak poznał chłopaków, i to, jak zrobili z nich zespół. Opowiadał mu o śmiesznych, smutnych, i stresujących momentach, które przeżył z przyjaciółmi. Jak również to, co czuje do Louis’a  i  nie toleruje jego dziewczyny.  Po skończonym monologu Zielonooki odetchnął głęboko czując się rzeczywiście o niebo lepiej.
Spojrzał na siedemnastolatka, który wciąż przyswajał otrzymane właśnie informacje. Po krótkiej ciszy, w której Harry  z niepokojem zastanawiał się jak zareaguje nowo poznany chłopak, ten postanowił się odezwać.
- Ten cały Liam, serio boi się łóżeczek czy udaje? -  Szatyn wydał z siebie bliżej nieokreślony dźwięk. – No co? Spytać nie można? – Oburzył się Kolorowooki.
- Opowiedziałem Ci wiele ciekawszych rzeczy, a Ciebie ciekawi tylko to czy Liam serio boi się łyżeczek? – Nathaniel wzruszył ramionami.
- Co w takim  razie co mam Ci powiedzieć?  To, że wcale Ci nie współczuje, bo zakochałeś się w nieodpowiedniej osobie? Masz o tyle dobrze, że masz wybór : powiedzieć mu i niech będzie co ma być, albo nie mówić i spróbować się  odkochać. To, że jesteś gejem jakoś specjalnie mną nie wstrząsnęło, bo tak się składa, że ja też wolę tą samą płeć, więc…-  Wstał wyciągając dłoń w stronę Harry’ego. -…witaj w tęczowym świecie Haroldzie. – Uśmiechnął się szeroko prezentując całe uzębienie .  Styles przez chwilę patrzył na jego dłoń po czym wstał i uścisnął ją delikatnie odwzajemniając szeroki uśmiech .
- Harry, chodź już, wracamy do domu. -  Zgodnie z poleceniem  weszli do środka kierując się w stronę przedpokoju gdzie stała ubraną już Ann i Gemmę, ta druga wyglądała na lekko oburzoną co zadziwiło Hazzę, ale postanowił spytać o to później. Kiedy wyszli na dwór odprowadzani przez państwo Silver i ich synów,  Harry pożegnał się grzecznie i wsiadł do samochodu wsadzając kluczyki do stacyjki, czekał aż jego mama pożegna się z panią Silver. We wstecznym lusterku zobaczył wsiadającą do samochodu wciąż obrażoną Gemmę, uśmiechnął się pod nosem domyślając się jaka jest przyczyna jej podłego nastroju.
- Czyżby Jayden nie był Tobą zainteresowany? – Spytał z rozbawieniem. Siostra spojrzała na niego wzrokiem,  wygłodniałej żmii. Harry zdusił w sobie głośny rechot, wiedząc, że nie skończy się to dla niego najlepiej.
- Zamilcz. – Warknęła tylko wbijając wzrok w szybę, tupiąc nerwowo nogą.  Parsknął z rozbawieniem pod nosem. Przenosząc wzrok na przednią szybę gdzie zobaczył machającego zawzięcie bruneta, zaśmiał się cicho kręcąc głową z politowaniem. Gdy jego rodzicielka wsiadła do samochodu przekręcił kluczyk w stacyjce, wyjechał z podjazdu. Ciszę panującą w samochodzie przerwała jego mama.
- Było naprawdę miło, prawda? Jak Wam się podobało? – Zwróciła się do swoich dzieci. Gemma mruknęła coś niewyraźnego pod nosem, na co Ann  i  Harry wymienili ze sobą rozbawione spojrzenia.

* * *



Drzwi od pokoju otworzyły się cicho i do środka wszedł drobny chłopak . Rozglądnął się po pokoju lokalizując łóżko. Uśmiechnął  się szeroko dostrzegając kędzierzawą czuprynę wystającą spod kołdry. Niewiele myśląc wszedł na łóżko i zaczął po nim skakać, tym samym wybudzając śpiącego chłopaka. Pochylił się potrząsając nim.
- Harry, wstawaj! Wstawaj! – Zawołał przedłużając samogłosko słowa ‘wstawaj’. Harry warknął coś pod nosem  co brzmiało całkiem jak ‘Pierdol się’.  Jednak tamten nie przejmując się tym kontynuował skakanie.
- Nathaniel, kurwa! – Warknął obracając się na plecy przez co chłopak stojący nad nim spadł z głośnym łoskotem na ziemie. Zielonooki uśmiechnął się z satysfakcją kiedy z pod łóżka dobiegł go zbolały jęk. Zakrył się z powrotem kołdrą w celu dalszego spania.  Jednak Nathaniel miał inny plan, z rozmachem wstał z podłogi i pochylił się na Harry’m . Zaczerpnął powietrza do płuc.
- Wstawaj, wstawaj, wstawaj, wstaaaawaaajjjj! – Wywrzeszczał mu do ucha. Loczek zgrzytnął zębami siadając na łóżku, bose stopy opuścił na posadzkę .
- Już. Wstałem. I przestań w końcu maltretować moją rękę. – Kolorowooki spojrzał na swoją dłoń wciąż trzymającą  rękę Harry’ego. Uśmiechnął się do niego przepraszająco. Styles spojrzał na niego nagle sobie coś  uświadamiając. – Skad Ty się w ogóle tu wziąłeś o …- Spojrzał na zegarek stojący na szafce nocnej. –…ósmej rano, pogrzało Cię?! I kto Cię wpuścił o tej godzinie? – Nathaniel wzruszył ramionami podchodząc do szafy i bez żadnych skrupułów otworzył ją wyciągając czarne rurki biały podkoszulek i niebieską koszule w kratkę.
- Wpuściła mnie Twoja mama, jestem o ósmej rano, bo nie mogłem przyjść wcześniej. – Wyjaśnił podając mu wybrany zestaw ciuchów. – a teraz ubieraj się bo obiecałem Twojej mamie, że zrobisz jej naleśniki na śniadanie. – Szatyn zabrał od niego ubrania, warcząc gniewnie pod nosem wszedł do łazienki.
- Nie dość, że obudziłeś mnie tak wcześnie to jeszcze wrobiłeś w robienie śniadania. Sam nie możesz zrobić? – Marudził za drzwiami od łazienki. Nath siedząc na łóżku rozglądał się po pokoju Harry’ego marszcząc nos w niezadowoleniu na widoczny bałagan. Podszedł do biurka wyrzucając leżące na nim śmiecie do kosza, to samo zrobił z walającymi się po podłodze kawałkami papieru. Porozrzucane ciuchy  poskładał na jedną kupkę. W momencie, w którymi doprowadził pokój do porządku drzwi od łazienki otworzyły się i w pokoju pojawił się odświeżony Styles.  – Pytałem czy sam nie możesz zrobić jej śniadania, a nie mnie wrobiłeś.– Rozglądnął się z lekkim  zdziwieniem .- Posprzątałeś mój pokój? – Siedemnastolatek wzruszył tylko ramionami jakby to była najzwyklejsza rzecz na świecie.
- Co do tego pierwszego pytania, nie mogę sam zrobić, bo moje umiejętności kulinarne kończą się na ugotowaniu wody na herbatę. I tak, posprzątałem Ci pokój, bo nie lubię jak jest brudno, a teraz chodźmy .- Pełen entuzjazmu podszedł do drzwi, a Harry mniej entuzjastycznie powlókł się za nim.
- Te schody są niebezpieczne – Mruknął widząc jak Nath przeskakuje co drugi stopień, ten jednak nic sobie z tego nie robił, przystanął na przed ostatnim schodku odwracając się do Harry’ego posłał mu uśmiech, który ( nawet wciąż na niego zły Harry musiał przyznać) był uroczy.
- Martwisz się o mnie, to naprawdę miłe, ale nie bój żaby, jestem jak ninja. – Zielonooki wywrócił tylko oczami. Nie zdążył zrobić   jednego  kroku kiedy schodzący tym razem spokojnie Nathaniel nie zauważył ostatniego schodka i wyłożył się na podłodze. Widok i zaskoczona mina Kolorowookiego była tak komiczna, że osiemnastolatek zaniósł się głośnym śmiechem. Po krótkiej chwili szaleńczego śmiechu uspokoił się ocierając kąciki oczu z łez rozbawienie.
- Te ninja, wstawaj, naleśniki czekają. – Powiedział przechodząc koło niego, na jego ustach wciąż błąkał się delikatny uśmiech. Brunet mimo, że upadek był dość bolesny wstał uśmiechając się szeroko, i podświadomie czuł, że to z powodu miłego dla ucha śmiechu Harry’ego. Wszedł do kuchni gdzie Harry wyjmował wszystkie potrzebne produkty.
- Mógłbyś wyciągnąć mąkę?  – Spytał widząc jak mniejszy chłopak wchodzi do kuchni, ten w odpowiedzi pokiwał głową .- Jest w tej szafce. – Wskazał ręką właściwą szafkę, jednocześnie mieszając składniki. Kolorowooki otworzył wskazaną szafkę, stanął na palcach, aby ułatwić sobie ściągnięcie mąki, która znajdowała się na najwyższej półce, co przy jego wzroście było lekko niewygodne.
- Pomóc Ci? – Usłyszał po swojej prawej stronie, spojrzał na Harry’ego, który patrzył na niego z lekkim rozbawieniem obierając się plecami o blat szafki . Prychnął pod nosem.
- Poradzę sobie. – Mruknął odrzucając propozycje pomocy. Uśmiechnął się z ulgą kiedy udało mu się w końcu opuszkami palców dosięgnąć torebki z mąką. – Udało mi…- Nie zdążył dokończyć kiedy zawartości torebki wysypała się spadając na podłogę i w większej części na niego. Dźwięczny śmiech Harry’ego rozniósł się po domu zagłuszając siarczyste przekleństwo padające z ust Nathaniel’a. – Tak Cię to bawi? – Hazza nie mogąc się uspokoić pokiwał głową. – W takim razie zaraz przestanie. – Mruknął ze złowieszczym uśmiechem podchodząc do szatyna, który widząc jego minę zaczął się cofać do tyłu, jednak napotkał przeszkodę w postaci zlewu, rozglądnął się na boki szukając drogi ucieczki, z marnym skutkiem.
- Moglibyśmy  załatwić to w inny sposób? – Spytał z nadzieją w głosie, jednak chłopak pokręcił tylko głową. Chciał jeszcze coś powiedzieć kiedy nieszczęsna mąka wylądowała na jego ubraniu, twarzy i włosach. Sapnął zaskoczony, sięgnął w tył  chwytając do ręki jajko i najzwyczajniej  bez żadnych skrupułów rozbił na głowie mniejszego chłopaka, wcierając ich zawartość w jego włosy. Nathaniel zaskoczony otworzył szerzej oczy, po czym ze wściekłością zacisnął usta w wąską kreskę.
- Nie wierze, że to zrobiłeś .- Syknął przez zaciśnięte usta w stronę osiemnastolatka, który zdążył uciec na drugi koniec kuchni. Podniósł z blatu jajko, i zanim  Harry zdążył cokolwiek powiedzieć wylądowało ono koło jego głowy. Odetchnął z ulgą obracając głowę w stronę miejsca na, którym rozbiło się jajko
- Ha! Nie trafiłeś, jesteś bez…- Zamilkł kiedy następne jajko uderzyło w tył  jego głowy. Dotknął dłonią loki. – Zabije Cię.- Warknął kiedy poczuł na dłoni lepką substancję. Odpowiedział mu głośny śmiech siedemnastolatka.



* * *


Anne Cox wchodząc do kuchni, nie spodziewała się, że zobaczy coś takiego. Fakt, że schodząc po schodach słyszała śmiechy i krzyki dobiegające z kuchni, ale w najgorszych koszmarach nie wyobrażała sobie tego co właśnie widziała. Otóż jej syn usmarowany w mące jajku i jeszcze kilku bliżej nieokreślonych rzeczach siedział na Nathaniel’u, który nie wyglądał lepiej i aktualnie krztusił się ze śmiechu, który powodowały łaskoczące go dłonie Harry’ego.  Zdezorientowana kobieta obrzuciła wzrokiem kuchnie, która była w jeszcze gorszym stanie niż chłopcy.
- Co tu się dzieje? – Spytała oszołomiona. Przerażeni chłopcy zerwali się z podłogi, niemalże stając na baczność. Jej syn otwierał usta, w celu wyjaśnienia bałaganu, kiedy ona podniosła dłoń nakazując mu, aby nic nie mówił. – Idźcie się umyć, ja to ogarnę bo znając Was  będzie to wyglądało jeszcze gorzej. – Mruknęła rezygnując z usłyszenia wyjaśnień. Uradowani chłopcy uśmiechnęli się do niej z wdzięcznością. Sekundę później wpadli do salonu kłócąc się o kolejkę do łazienki. – Chłopcy. – Zero reakcji. – Chłopcy, do diabła! – Dwójka nastolatków zatrzymała się przed schodami.
- Tak? – Spytali jednocześnie, kobieta wychyliła się z kuchni.
- Mamy dwie łazienki w domu, nie musicie się kłócić.- Chłopcy wydali z siebie jęk zawodu. Kobieta spojrzała na nich zdziwiona.
- Ale maaamooo…teraz już nie ma frajdy. -  Jęknął jej syn wchodząc  ze zrezygnowaniem za Nathaniel’em po schodach. Kobieta pokręciła ze zrezygnowaniem głową wchodząc z powrotem do kuchni.



 ---------------------------------------------------------------------------

Cześć wszystkim! Bardzo, bardzo Was przepraszam za tak długą nieobecność, ale praktycznie przez całe wakacje mnie nie było w domu, a byłam w miejscu, w którym niestety nie było dostępu do internetu. Od teraz zamierzam dodawać rozdziały regularnie. Mam nadzieje, że ten rozdział Wam się spodoba. Niedługo szkoła. I mam nadzieje, że nie jestem jedyną osobą, która chce iść już do szkoły. Mama zapewnia mnie, że już we wtorek przestanie mi się chcieć do niej chodzi. Czytajcie, komentujcie, oceniajcie itede.