Rozdział 5
- Nathanielu, może zaprowadzisz Harrego do swojego pokoju?
Widzę, że trochę mu się nudzi.- Słysząc
to Loczek miał ochotę uścisnąć kobietę.
Prawda była taka, że Harry straszliwie się nudził. Od dobrej godziny nie
robił nic innego niż przysłuchiwanie się nudnym opowiadaniom z czasów młodości
swojej mamy i państwa Silverów. Natomiast kiedy Nath usłyszał prośbę padającą z
ust swojej rodzicielki zerwał się z miejsca przewracając szklankę z sokiem i
strącając kilka naczyń. Nie przejmując się tym złapał zdziwionego Stylesa za rękę ciągnąc w stronę swojego pokoju.
Otworzył drzwi wpuszczając bruneta do środka. Oczom zielonookiego ukazał się
ładny pokój. Ściana po lewej stronie i
naprzeciwko drzwi była koloru szarego, a ściana po prawej stronie była biała, pod nią stało duże łóżko nakryte srebrną
narzutą. Naprzeciwko drzwi znajdowało
się sporych rozmiarów okno z szerokim parapetem obłożonym mnóstwem poduszek, a
po lewej stronie drzwi stało ciemno brązowe biurko, na którym znajdował się
laptop. Podłogę w pokoju zdobił śnieżnobiały puchaty dywan. Po jednej stronie
biurka w kącie stały dwie gitary ; akustyczna i elektryczna, natomiast po
drugiej perkusja. W całym pokoju panował pedantyczny porządek, co według
Harrego było zadziwiające biorąc pod uwagę roztrzepaną naturę bruneta.
- Grasz?- Nath spojrzał na wskazywaną przez niego gitarę i
pokiwał potwierdzająco głową. Rozglądnął się po pokoju jakby czegoś szukał po
czym mruknął coś pod nosem chwytając za klamkę.
- Klapnij gdzieś sobie Haroldzie, ja idę przemycić coś
słodkiego.- Wyszczerzył zęby znikając za drzwiami. Hazza zdążył tylko usiąść na
czarnym fotelu znajdującym się na środku pokoju kiedy drzwi otworzyły się
gwałtownie, a do pokoju wszedł starszy brat Nathaniela . Miał na imię Jayden i
w przeciwieństwie do swojego brata był spokojnym, cichym, i oderwanym od rzeczywistości
chłopakiem. Blond włosy były ułożone w
kompletnym nieładzie tak jakby ich właściciel nie kłopotał się czesaniem ich w
co Harry był skory uwierzyć. Miał szare
oczy przypominające niebo w czasie burzy sprawiające wrażenie nieobecnych,
którymi aktualnie obserwował nastolatka.
- Nie zdążyłeś zaprzyjaźnić się z moim bratem dlatego mam
szansę Cię ostrzec. – Powiedział cichym, ale wyraźnym głosem.- Mój brat jest
okazem pod-człowieka, dlatego jeśli chcesz, aby Twoja psychika pozostała w
nienaruszonym stanie radzę Ci wyjechać stąd jak najdalej, najlepiej do Kanady,
upozorować swoją śmierć i zmienić tożsamość wtedy Nath z pewnością Cię nie
znajdzie i będziesz żył spokojnie….- Chciał coś jeszcze dodać, jednak drzwi
otworzyły się, a do pomieszczenia raźnym krokiem wszedł wyżej wspomniany z rękami załadowanymi mnóstwem słodyczy,
które położył, a raczej upuścił na podłogę uważając iż tam jest ich miejsce.
Spojrzał na swojego brata marszcząc nos.
- Przestań go straszyć Hipisie, mówisz tak tylko dlatego,
bo jesteś na mnie zły, ponieważ
podeptałem Ci te głupie kwiatki, nie moja wina, że były brzydkie i wyglądały jak chwasty.- Blondyn prychnął cicho
obracając się na pięcie i wychodząc z pokoju. Kolorowooki zwrócił się do
Hazzy.- Nie słuchaj go, on Cię tak wrabia. Nie jestem aż taki straszny, no.. z
reguły.- Uśmiechając się wesoło otworzył jednego Chupa Chupsa z paczki
wkładając go do ust.- Częstuj się. Pełen wybór.- Harry nie zastanawiając się
długo sięgnął po paczkę kwaśnych żelek. Przez chwilę patrzył na widok za oknem.
Zaczynało się ściemniać. Odwrócił głowę napotykając zaciekawione spojrzenie Kolorowookiego,
który siedział na obrotowym krześle machając nogami w powietrzu. Przekrzywił
głowę w bok zastanawiając się nad czymś. Osiemnastolatek poczuł się nieswojo
pod bacznym spojrzeniem niespotykanych tęczówek . Kiedy chciał zapytać o co chodzi, Nath wstał z
rozmachem ze swojego miejsca.
- Chodźmy się przejść.- Powiedział wesoło w podskokach wychodząc z pokoju. Zielonooki
nie widząc innego wyjścia ruszył za nim. Kiedy przechodzili koło salonu
usłyszeli lecącą w tle piosenkę WMYB. Harry uśmiechnął się pod nosem słysząc
jak mniejszy chłopak nuci piosenkę pod nosem. Chwilę później Nath zatrzymał się
gwałtownie przez co Styles nie zdążył się zatrzymać i uderzył nosem w głowę bruneta,
który z nieodgadnioną miną patrzył się na ekran telewizora, na którym
wyświetlany był klip piosenki One Direction.
- Co to za zespół?- Nathaniel spojrzał pytająco na brata,
który siedział przed telewizorem czytając jakieś broszurki o kwiatach. Jayden
podniósł wzrok znad lektury, obrzucił wzrokiem telewizor.
- One Direction oni są…- Chciał coś dodać kiedy głośny krzyk
brata mu przerwał.
- Spójrz Harry, on wygląda zupełnie jak Ty!- Chłopak wskazał
ręką na ekran, na którym aktualnie
widniała uśmiechnięta twarz kędzierzawego chłopaka. Loczek i Jayden spojrzeli
na Nath’a z widoczną na twarzy mieszanką szoku i rozbawienia. Pierwszy
otrząsnął się blondyn.
- Na Wielkiego Hipisa…co za idiota.- Spojrzał na sufit jakby
tam miał znaleźć odpowiedź na pytanie dlaczego to właśnie on ma takiego brata.
Spojrzał na Hazzę z nadzieją, że wytłumaczy siedemnastolatkowi o co chodzi
jednak widząc jak zielonooki krztusi się ze śmiechu westchnął ze
zrezygnowaniem.- Przecież to właśnie jest on. Harry Styles, bożyszcze
nastolatek i tak dalej, i tak dalej.- Wykonał jakiś niezidentyfikowany ruch
dłonią. Spojrzał na zdziwionego brata. Wywrócił oczami wstając z kanapy.-
Gazety byś poczytał braciszku, nie zaszkodziłoby Ci .- Nath prychnął pod nosem
krzyżując ręce na klatce piersiowej.
- Skąd mogłem wiedzieć, co? Wygląda całkiem inaczej, włosy
ma mniej kręcone.- Mruknął na swoje usprawiedliwienie. Spojrzał z wyrzutem na
już uspokojonego osiemnastolatka.- Mogłeś mi powiedzieć, że jesteś sławny czy
coś.- Harry wzruszył ramionami.- Nie wyszedłbym na idiotę. - Jayden spojrzał na niego unosząc jedną brew,
otwierając usta, aby dodać coś kąśliwego od siebie, jednak morderczy wzrok
brata powstrzymał go. Blondyn mrucząc coś niewyraźnie pod nosem usiadł z
powrotem na kanapie wracając do czytania broszurek.
* * *
Odchylił głowę patrząc na rozgwieżdżone niebo. Ciepły, lekki
wiaterek delikatnie muskał jego twarz, a cisza panująca wokół przyjemnie
relaksowała, co Harry’emu w tej chwili było zdecydowanie potrzebne. Przymknął
oczy napawając się tym miłym uczuciem spokoju. Siedzący obok niego chłopak z
cichym pomrukiem zadowolenia położył się
na drewnianych deskach werandy. Lokowaty spojrzał na niego kątem oka.
- Wiesz co, Harry? – Odezwał się w stronę Loczka, który
naśladując go ułożył się wygodnie na drewnianej podłodze krzyżując ręce pod
głową .
- Mhm? – Nath
przeniósł wzrok na twarz Harry’ego
oświetloną przez księżyc.
- Wcale nie wyglądasz jak ktoś sławny, bogaty i
rozchwytywany przez miliony fanek.- Zielonooki zmarszczył brwi .
- Co masz na myśli? – Mniejszy chłopak zmarszczył nos
formując jakieś sensowne wyjaśnienie. Wykonał jakiś nieokreślony ruch ręką,
przez co prawie uderzył nią podnoszącego
się właśnie Styles’a.
- Jakby to ująć? O wiem!
Wyglądasz i zachowujesz się
raczej jak mieszanka pseudo-emo i szczęśliwie tęczowego człowieka . Na
zewnątrz tak sztucznie optymistyczny, że aż mdli, a w środku kompletnie zdepresjowany…jest w ogóle takie słowo?
Zresztą, nieważne. – Harry uśmiechnął się krzywo na to dziwne, ale jakże trafne
określenie, swoją drogą trzeba było przyznać, że był zdziwiony, że akurat
Nathaniel to zauważył .
- Zdepresjowany, mówisz?
– Omiótł spojrzeniem tonący w ciemności ogródek. Kolorowooki usiadł naprzeciw niego po
turecku.
- Z tego co mi się wydaje, a wydaje mi się raczej dobrze,
tak właśnie jest. Dlatego myślę, że powinieneś mi powiedzieć. Wiem, że
praktycznie się nie znamy, ale czasami lepiej jest wygadać się przed kimś
nieznajomym. Nierozwiązane problemy nie znikają, tylko nawarstwiają się tak, że
później kompletnie sobie z nimi nie poradzimy. Możliwe, że będę mógł Ci pomóc,
a przynajmniej się postaram. – Uśmiechnął się ciepło, aby dodać mu otuchy.
Harry przez krótką chwilę rozważał wszystkie ‘za’ i ‘przeciw’. Prawdę mówiąc nie miał nic do stracenie,
jeżeli chłopak po tym co usłyszy nie będzie chciał mieć z nim nic wspólnego,
trudno. Jednak podświadomie czuł, że Nathaniel tego nie zrobi, dlatego biorąc
głęboki oddech zaczął opowiadać. Opowiedział mu wszystko, od samego początku. O
tym jak poszedł na casting do X Factor’a, jak poznał chłopaków, i to, jak
zrobili z nich zespół. Opowiadał mu o śmiesznych, smutnych, i stresujących
momentach, które przeżył z przyjaciółmi. Jak również to, co czuje do Louis’a i nie
toleruje jego dziewczyny. Po skończonym
monologu Zielonooki odetchnął głęboko czując się rzeczywiście o niebo lepiej.
Spojrzał na siedemnastolatka, który wciąż przyswajał
otrzymane właśnie informacje. Po krótkiej ciszy, w której Harry z niepokojem zastanawiał się jak zareaguje
nowo poznany chłopak, ten postanowił się odezwać.
- Ten cały Liam, serio boi się łóżeczek czy udaje? - Szatyn wydał z siebie bliżej nieokreślony
dźwięk. – No co? Spytać nie można? – Oburzył się Kolorowooki.
- Opowiedziałem Ci wiele ciekawszych rzeczy, a Ciebie
ciekawi tylko to czy Liam serio boi się łyżeczek? – Nathaniel wzruszył
ramionami.
- Co w takim razie co
mam Ci powiedzieć? To, że wcale Ci nie
współczuje, bo zakochałeś się w nieodpowiedniej osobie? Masz o tyle dobrze, że
masz wybór : powiedzieć mu i niech będzie co ma być, albo nie mówić i spróbować
się odkochać. To, że jesteś gejem jakoś
specjalnie mną nie wstrząsnęło, bo tak się składa, że ja też wolę tą samą płeć,
więc…- Wstał wyciągając dłoń w stronę
Harry’ego. -…witaj w tęczowym świecie Haroldzie. – Uśmiechnął się szeroko
prezentując całe uzębienie . Styles
przez chwilę patrzył na jego dłoń po czym wstał i uścisnął ją delikatnie
odwzajemniając szeroki uśmiech .
- Harry, chodź już, wracamy do domu. - Zgodnie z poleceniem weszli do środka kierując się w stronę
przedpokoju gdzie stała ubraną już Ann i Gemmę, ta druga wyglądała na lekko
oburzoną co zadziwiło Hazzę, ale postanowił spytać o to później. Kiedy wyszli
na dwór odprowadzani przez państwo Silver i ich synów, Harry pożegnał się grzecznie i wsiadł do
samochodu wsadzając kluczyki do stacyjki, czekał aż jego mama pożegna się z
panią Silver. We wstecznym lusterku zobaczył wsiadającą do samochodu wciąż
obrażoną Gemmę, uśmiechnął się pod nosem domyślając się jaka jest przyczyna jej
podłego nastroju.
- Czyżby Jayden nie był Tobą zainteresowany? – Spytał z
rozbawieniem. Siostra spojrzała na niego wzrokiem, wygłodniałej żmii. Harry zdusił w sobie
głośny rechot, wiedząc, że nie skończy się to dla niego najlepiej.
- Zamilcz. – Warknęła tylko wbijając wzrok w szybę, tupiąc
nerwowo nogą. Parsknął z rozbawieniem
pod nosem. Przenosząc wzrok na przednią szybę gdzie zobaczył machającego
zawzięcie bruneta, zaśmiał się cicho kręcąc głową z politowaniem. Gdy jego
rodzicielka wsiadła do samochodu przekręcił kluczyk w stacyjce, wyjechał z
podjazdu. Ciszę panującą w samochodzie przerwała jego mama.
- Było naprawdę miło, prawda? Jak Wam się podobało? –
Zwróciła się do swoich dzieci. Gemma mruknęła coś niewyraźnego pod nosem, na co
Ann i
Harry wymienili ze sobą rozbawione spojrzenia.
* * *
Drzwi od pokoju otworzyły się cicho i do środka wszedł
drobny chłopak . Rozglądnął się po pokoju lokalizując łóżko. Uśmiechnął się szeroko dostrzegając kędzierzawą czuprynę
wystającą spod kołdry. Niewiele myśląc wszedł na łóżko i zaczął po nim skakać,
tym samym wybudzając śpiącego chłopaka. Pochylił się potrząsając nim.
- Harry, wstawaj! Wstawaj! – Zawołał przedłużając samogłosko
słowa ‘wstawaj’. Harry warknął coś pod nosem
co brzmiało całkiem jak ‘Pierdol się’.
Jednak tamten nie przejmując się tym kontynuował skakanie.
- Nathaniel, kurwa! – Warknął obracając się na plecy przez
co chłopak stojący nad nim spadł z głośnym łoskotem na ziemie. Zielonooki
uśmiechnął się z satysfakcją kiedy z pod łóżka dobiegł go zbolały jęk. Zakrył
się z powrotem kołdrą w celu dalszego spania. Jednak Nathaniel miał inny plan, z rozmachem
wstał z podłogi i pochylił się na Harry’m . Zaczerpnął powietrza do płuc.
- Wstawaj, wstawaj, wstawaj, wstaaaawaaajjjj! – Wywrzeszczał
mu do ucha. Loczek zgrzytnął zębami siadając na łóżku, bose stopy opuścił na
posadzkę .
- Już. Wstałem. I przestań w końcu maltretować moją rękę. –
Kolorowooki spojrzał na swoją dłoń wciąż trzymającą rękę Harry’ego. Uśmiechnął się do niego
przepraszająco. Styles spojrzał na niego nagle sobie coś uświadamiając. – Skad Ty się w ogóle tu
wziąłeś o …- Spojrzał na zegarek stojący na szafce nocnej. –…ósmej rano,
pogrzało Cię?! I kto Cię wpuścił o tej godzinie? – Nathaniel wzruszył ramionami
podchodząc do szafy i bez żadnych skrupułów otworzył ją wyciągając czarne rurki
biały podkoszulek i niebieską koszule w kratkę.
- Wpuściła mnie Twoja mama, jestem o ósmej rano, bo nie
mogłem przyjść wcześniej. – Wyjaśnił podając mu wybrany zestaw ciuchów. – a
teraz ubieraj się bo obiecałem Twojej mamie, że zrobisz jej naleśniki na
śniadanie. – Szatyn zabrał od niego ubrania, warcząc gniewnie pod nosem wszedł
do łazienki.
- Nie dość, że obudziłeś mnie tak wcześnie to jeszcze
wrobiłeś w robienie śniadania. Sam nie możesz zrobić? – Marudził za drzwiami od
łazienki. Nath siedząc na łóżku rozglądał się po pokoju Harry’ego marszcząc nos
w niezadowoleniu na widoczny bałagan. Podszedł do biurka wyrzucając leżące na
nim śmiecie do kosza, to samo zrobił z walającymi się po podłodze kawałkami
papieru. Porozrzucane ciuchy poskładał
na jedną kupkę. W momencie, w którymi doprowadził pokój do porządku drzwi od
łazienki otworzyły się i w pokoju pojawił się odświeżony Styles. – Pytałem czy sam nie możesz zrobić jej
śniadania, a nie mnie wrobiłeś.– Rozglądnął się z lekkim zdziwieniem .- Posprzątałeś mój pokój? –
Siedemnastolatek wzruszył tylko ramionami jakby to była najzwyklejsza rzecz na
świecie.
- Co do tego pierwszego pytania, nie mogę sam zrobić, bo
moje umiejętności kulinarne kończą się na ugotowaniu wody na herbatę. I tak,
posprzątałem Ci pokój, bo nie lubię jak jest brudno, a teraz chodźmy .- Pełen
entuzjazmu podszedł do drzwi, a Harry mniej entuzjastycznie powlókł się za nim.
- Te schody są niebezpieczne – Mruknął widząc jak Nath
przeskakuje co drugi stopień, ten jednak nic sobie z tego nie robił, przystanął
na przed ostatnim schodku odwracając się do Harry’ego posłał mu uśmiech, który
( nawet wciąż na niego zły Harry musiał przyznać) był uroczy.
- Martwisz się o mnie, to naprawdę miłe, ale nie bój żaby,
jestem jak ninja. – Zielonooki wywrócił tylko oczami. Nie zdążył zrobić jednego
kroku kiedy schodzący tym razem spokojnie Nathaniel nie zauważył
ostatniego schodka i wyłożył się na podłodze. Widok i zaskoczona mina
Kolorowookiego była tak komiczna, że osiemnastolatek zaniósł się głośnym
śmiechem. Po krótkiej chwili szaleńczego śmiechu uspokoił się ocierając kąciki
oczu z łez rozbawienie.
- Te ninja, wstawaj, naleśniki czekają. – Powiedział
przechodząc koło niego, na jego ustach wciąż błąkał się delikatny uśmiech.
Brunet mimo, że upadek był dość bolesny wstał uśmiechając się szeroko, i
podświadomie czuł, że to z powodu miłego dla ucha śmiechu Harry’ego. Wszedł do
kuchni gdzie Harry wyjmował wszystkie potrzebne produkty.
- Mógłbyś wyciągnąć mąkę?
– Spytał widząc jak mniejszy chłopak wchodzi do kuchni, ten w odpowiedzi
pokiwał głową .- Jest w tej szafce. – Wskazał ręką właściwą szafkę,
jednocześnie mieszając składniki. Kolorowooki otworzył wskazaną szafkę, stanął
na palcach, aby ułatwić sobie ściągnięcie mąki, która znajdowała się na
najwyższej półce, co przy jego wzroście było lekko niewygodne.
- Pomóc Ci? – Usłyszał po swojej prawej stronie, spojrzał na
Harry’ego, który patrzył na niego z lekkim rozbawieniem obierając się plecami o
blat szafki . Prychnął pod nosem.
- Poradzę sobie. – Mruknął odrzucając propozycje pomocy.
Uśmiechnął się z ulgą kiedy udało mu się w końcu opuszkami palców dosięgnąć
torebki z mąką. – Udało mi…- Nie zdążył dokończyć kiedy zawartości torebki
wysypała się spadając na podłogę i w większej części na niego. Dźwięczny śmiech
Harry’ego rozniósł się po domu zagłuszając siarczyste przekleństwo padające z
ust Nathaniel’a. – Tak Cię to bawi? – Hazza nie mogąc się uspokoić pokiwał
głową. – W takim razie zaraz przestanie. – Mruknął ze złowieszczym uśmiechem
podchodząc do szatyna, który widząc jego minę zaczął się cofać do tyłu, jednak
napotkał przeszkodę w postaci zlewu, rozglądnął się na boki szukając drogi
ucieczki, z marnym skutkiem.
- Moglibyśmy załatwić
to w inny sposób? – Spytał z nadzieją w głosie, jednak chłopak pokręcił tylko
głową. Chciał jeszcze coś powiedzieć kiedy nieszczęsna mąka wylądowała na jego
ubraniu, twarzy i włosach. Sapnął zaskoczony, sięgnął w tył chwytając do ręki jajko i najzwyczajniej bez żadnych skrupułów rozbił na głowie
mniejszego chłopaka, wcierając ich zawartość w jego włosy. Nathaniel zaskoczony
otworzył szerzej oczy, po czym ze wściekłością zacisnął usta w wąską kreskę.
- Nie wierze, że to zrobiłeś .- Syknął przez zaciśnięte usta
w stronę osiemnastolatka, który zdążył uciec na drugi koniec kuchni. Podniósł z
blatu jajko, i zanim Harry zdążył
cokolwiek powiedzieć wylądowało ono koło jego głowy. Odetchnął z ulgą obracając
głowę w stronę miejsca na, którym rozbiło się jajko
- Ha! Nie trafiłeś, jesteś bez…- Zamilkł kiedy następne
jajko uderzyło w tył jego głowy. Dotknął
dłonią loki. – Zabije Cię.- Warknął kiedy poczuł na dłoni lepką substancję.
Odpowiedział mu głośny śmiech siedemnastolatka.
* * *
Anne Cox wchodząc do kuchni, nie spodziewała się, że zobaczy
coś takiego. Fakt, że schodząc po schodach słyszała śmiechy i krzyki
dobiegające z kuchni, ale w najgorszych koszmarach nie wyobrażała sobie tego co
właśnie widziała. Otóż jej syn usmarowany w mące jajku i jeszcze kilku bliżej
nieokreślonych rzeczach siedział na Nathaniel’u, który nie wyglądał lepiej i
aktualnie krztusił się ze śmiechu, który powodowały łaskoczące go dłonie
Harry’ego. Zdezorientowana kobieta
obrzuciła wzrokiem kuchnie, która była w jeszcze gorszym stanie niż chłopcy.
- Co tu się dzieje? – Spytała oszołomiona. Przerażeni
chłopcy zerwali się z podłogi, niemalże stając na baczność. Jej syn otwierał
usta, w celu wyjaśnienia bałaganu, kiedy ona podniosła dłoń nakazując mu, aby
nic nie mówił. – Idźcie się umyć, ja to ogarnę bo znając Was będzie to wyglądało jeszcze gorzej. –
Mruknęła rezygnując z usłyszenia wyjaśnień. Uradowani chłopcy uśmiechnęli się
do niej z wdzięcznością. Sekundę później wpadli do salonu kłócąc się o kolejkę
do łazienki. – Chłopcy. – Zero reakcji. – Chłopcy, do diabła! – Dwójka
nastolatków zatrzymała się przed schodami.
- Tak? – Spytali jednocześnie, kobieta wychyliła się z
kuchni.
- Mamy dwie łazienki w domu, nie musicie się kłócić.-
Chłopcy wydali z siebie jęk zawodu. Kobieta spojrzała na nich zdziwiona.
- Ale maaamooo…teraz już nie ma frajdy. - Jęknął jej syn wchodząc ze zrezygnowaniem za Nathaniel’em po
schodach. Kobieta pokręciła ze zrezygnowaniem głową wchodząc z powrotem do
kuchni.
---------------------------------------------------------------------------
Cześć wszystkim! Bardzo, bardzo Was przepraszam za tak długą nieobecność, ale praktycznie przez całe wakacje mnie nie było w domu, a byłam w miejscu, w którym niestety nie było dostępu do internetu. Od teraz zamierzam dodawać rozdziały regularnie. Mam nadzieje, że ten rozdział Wam się spodoba. Niedługo szkoła. I mam nadzieje, że nie jestem jedyną osobą, która chce iść już do szkoły. Mama zapewnia mnie, że już we wtorek przestanie mi się chcieć do niej chodzi. Czytajcie, komentujcie, oceniajcie itede.
Rozdział jak zwykle świetny! Powoli zaczynałam tracić nadzieję, że cokolwiek napiszesz! :D
OdpowiedzUsuńNie mogłam się już doczekać , trochę mało komentarzy , ale to pewnie dlatego , że nie można ich dodawać anonimowo. Mogłabyś to zmienić ? A co do rozdziału to nieamowity i czekam na ciąg dalszy. <3
OdpowiedzUsuń