niedziela, 25 listopada 2012

Rozdział 6


 Rozdział 6 


- Jayden nie zwróciłby na nią uwagi nawet gdyby miała trzy pary rąk i dodatkowe oko na środku głowy. – Harry spojrzał na niego podnosząc brew w geście zdziwienia. – Nie chodzi o to, że Twoja siostra jest mało atrakcyjna, bo jest wręcz przeciwnie, ale on po prostu taki jest. I niekiedy  zastanawiam się nad tym czy czasem nie jest aseksualny . – Zielonooki pokiwał głową zgadzając się z Nathaniel’em. Rzeczywiście, Jayden nie wyglądał na  osobę chętnie umawiającą się na randki czy obracającą się w dużym towarzystwie. Rozsiadł się wygodniej na łóżku opierając plecami o ścianę. Razem z brunetem siedzieli właśnie w domu Silverów opróżniając którąś z kolei paczkę żelek. Pewnie ciekawi Was skąd się tam wzięli, otóż  kiedy doprowadzili się do względnego porządku, a kuchnia została posprzątana, chcieli rozsiąść się w salonie na kanapie i oglądnąć   ciekawy film, jednak Gemma i jej kilka   koleżanek udaremniały im plan   inwazjując cały salon swoją głośną obecnością. Chłopcy nie mając większego wyboru ewakuowali się z domu w tempie ekspresowym. I tak też znaleźli się w domu Nathaniel’a, a   dokładniej w jego pokoju i z braku lepszych zajęć  po prostu rozmawiali o rzeczach ważnych i tych mniej.
- Ej, Curly, mogę Cię o coś zapytać? – Pokiwał głową patrząc kątem oka na chłopaka, który tak samo jak on opierał się na łóżku i wcinał żelki . – Czy Twoje zainteresowanie facetami tyczy się tylko Louis’a, czy inni też Cię kręcą?  - Hazza przez dłuższą chwilę zastanawiał się nad odpowiedzią .
- Szczerze powiedziawszy jakoś specjalnie   nad tym nie myślałem, po prostu kiedy zorientowałem się, że czuje coś do Lou, nie zastanawiałem się czy inni faceci też mnie interesują. – Spojrzał na Kolorowookiego, który z zabawnie zmarszczonym nosem intensywnie nad czymś myślał, uśmiechnął się szeroko, a osiemnastolatek przez chwilę miał wrażenie, że młodszy chłopak wpadł na jakiś pomysł, i jak się później przekonał, nie mylił się. Bowiem brunet z poważnym wyrazem twarzy przybliżył się na tyle, aby Harry mógł poczuć od niego  delikatny zapach cytrusów. Mimowolnie przymknął powieki sekundę później czując jak miękkie wargi młodszego chłopaka muskają jego własne.  Usta Nathaniela były aksamitne,   oraz smakowały kwaśnymi żelkami i czymś czego Hazza nie mógł dokładnie określić, jednak było to coś naprawdę przyjemnego. Jakby bez władzy nad własnym ciałem podniósł dłoń kładąc ją na policzku bruneta jednocześnie pogłębiając pocałunek, czując jak usta Nathaniela rozciągają się w uśmiechu.
- Hej Nath, nie wiedziałeś gdzieś mojego…Aaa! Cholera! Nie chcę tego widzieć!- Wrzask stojącego w drzwiach Jayden’a  zmusił ich do przerwania czynności, lekko zdziwieni spojrzeli na chłopaka, który zakrywając sobie oczy dłonią odwrócił się, aby uciec, niestety  uderzył z rozpędu w futrynę,  zatoczył się, ale dzielnie łapiąc równowagę wybiegł z pokoju. Zdezorientowani chłopcy spojrzeli na siebie po czym ryknęli głośnym śmiechem. Uspokajając się Harry stwierdził, że mimo niedawnego pocałunku, nie czuję się zmieszany czy skrępowany, wręcz przeciwnie. Spojrzał na delikatnie zarumienionego ze śmiechu Nathaniel’a, musiał przyznać, ze chłopak był naprawdę śliczny, i uroczy, i  mimo tego, że był chłopakiem takie określenia do niego pasowały.
- A Ty? Jak, Twoje doświadczenia w tych sprawach, miałeś już kogoś? – Spojrzał na niego pytająco. Chłopak milcząc przez chwilę, bawił się jednym z rzemyków na dłoni.
- Miałem kogoś, ale określenie ‘związek’ tutaj nie pasuje, zwykła znajomość bez zobowiązań, nigdy nie chciałem się wiązać, może dlatego, że z żadnym z tych gości nie czułem się tak jakbym chciał się czuć . Rozumiesz? – Hazza pokiwał w odpowiedzi głową. Ciszę, która zapadła przerwał dziwię sms’a.
Od : Mama
Harry, wracając do domu wstąp do sklepu po kilka rzeczy, później wyślę Ci listę. Bądź w domu za dwie godziny, przyjeżdża Irys ze swoimi dziećmi, dawno Cię nie widzieli. xx


Przegryzając dolną wargę odpisał na sms’a, chwilę później przyszła odpowiedź.


Od: Mama
Oczywiście, że możesz przyprowadzić Nathaniel’a, jest naprawdę miłym młodzieńcem, dobrze wiem, że nie lubisz takich rodzinnych spotkań, dlatego lepiej żebyś miał z kim pogadać.


Uśmiechnął się pod nosem. Wstał otrzepując spodnie, wsadził komórkę do spodni.
- Zbieraj się. Idziemy do mnie, przyjechała moja ciotka, a żeby nie zanudzić się na śmierć zabieram Cię ze sobą.  – Wyszli z pokoju kierując się na dół.
- Nawet nie byliśmy na randce, a Ty już zapraszasz mnie na rodzinny obiad, nie za szybko? – Brunet poruszał znacząco brwiami. Harry zaśmiał się cicho, kręcąc głową z rozbawieniem. Wyszli z domu uprzednio informując mamę Nathaniel’a gdzie idą. Loczek nasunął na głowę czapkę i okulary, wolał nie ryzykować atakiem fanek.
- Ty idź kupić to co masz kupić, ja zaraz wrócę. – Odezwał się przy wejściu do sklepu, jednocześnie zerkają w stronę grupki ludzi po drugiej stronie ulicy. Harry kiwnął tylko głową i wszedł do sklepu, przez dłuższy czas chodził między regałami szukając rzeczy, o które prosiła go mama. Poszedł do kasy, zapłacił za wszystko. Wyszedł z marketu rozglądając się za chłopakiem, uśmiechnął się zauważając go. Jednak uśmiech zeszedł mu z twarzy kiedy zauważył, że Nathaniel kłoci się z jakimś przerośniętym gościem, który łapiąc go za drobne ramiona, mówi coś do niego niedelikatnie nim potrząsając. Hazza nawet z tej odległości widział jak oczy jego przyjaciela rozszerzają się w szoku po czym roztrzęsiony chłopak spuszcza głowę, z czego szatyn wywnioskował, że słowa padające z ust większego chłopaka nie było czymś miłym. Szybkim krokiem przeszedł przez ulicę.
- To Twoja wina! – Krzyczał chłopak trzymający Nath’a. Stojący obok nich blondyn, złapał go za rękę.
- Przestań, proszę. – Wyszeptał cicho Nath.
- Czy mogę Cię prosić żebyś zabrał te ręce od mojego przyjaciela? – Wtrącił się Styles.
- Sean, zostaw go. – Powiedział spokojnie blondyn ignorując Harry’ego. Gość o imieniu Sean, puścił Kolorowookiego.
- Dobrze wiesz pedale, że to Ty powinieneś umrzeć. – Wysyczał w stronę bruneta, najbardziej jadowitym głosem na jaki go było stać, po czym razem z kolegą odszedł. Nathaniel już nawet nie starał się zatrzymać łez, które spływały po jego policzkach. Zatkał sobie usta ręką, najwidoczniej nie mogąc uwierzyć, że pozwolił sobie na taką słabość. Spojrzał na Harry’ego.
- Wybacz, ale chyba nie będę już dzisiaj nadawał się do jakiejkolwiek rozmowy. –Uśmiechnął się sztucznie wymijając Loczka.
- Ale Nath, ten gość…- Chłopak pokręcił przecząco głową.
- Proszę nie pytaj o to, po prostu zapomnij. Zobaczymy się jutro. – Pomachał mu ręką, znikając za rogiem ulicy.



***
Trzaśnięcie drzwi uświadomiło mu, że jego ciotka razem z dziećmi właśnie opuściła ich dom. Był zmęczony, a sytuacja na ulicy nie dawała mu spokoju, dlatego doszedł do wniosku, że wyciągnie od Nath’a wyjaśnienia choćby miał to zrobić siłą. Może nie powinien się wtrącać, ale mimo tego, że znali się zaledwie dwa dni, Harry mógł śmiało powiedzieć, że chłopak jest jego przyjacielem, przede wszystkim dlatego, że wie coś o czym nikt inny poza jego siostrą nie miał pojęcia, martwił się o niego. Natomiast widok tego jak płacze nie był czymś co Hazza chciał oglądać jeszcze kiedyś.
-Harry. Harry, pytałam o coś. – Podniósł głowę, patrząc na swoją rodzicielkę. Potrząsnął
głową, aby odpędzić natrętne myśli.
- Przepraszam, zamyśliłem się, więc o co pytałaś? – Ann westchnęła, martwiła się o syna. Nie była ślepa, widziała, że coś się dzieje. Jednak wolała żeby Harry sam jej o tym powiedział, nie chciała wyciągać z niego nic na siłę.
- Pytałam czy dobrze się czujesz, marnie wyglądasz. Przyjechałeś żeby odpocząć, więc może zacznij odpoczywać i przestań się zamartwiać. – Uśmiechnęła się do niego głaszcząc po bujnych lokach, wstała. Musnęła ustami jego czoło. – W każdym bądź razie ja idę spać. -  Harry pokiwał głową patrząc jak wchodzi po schodach, zacisnął pięści. Nie chciał, aby się o niego niepokoiła.
- Mamo ja…- Zacisnął zęby. Kobieta odwróciła się z pytającym wyrazem twarzy. - ..śpij dobrze. – Uśmiechnęła się z czułością.
- Dobranoc Harry. -  Zakrył twarz rękami wzdychając głośno.
- Styles, jesteś takim idiotą, nawet nie masz odwagi przyznać się własnej matce. – Mruknął sam do siebie.
- Takie życie, braciszku. Nie każdy rodzi się tak idealny jak ja. – Zerknął w stronę schodów, gdzie stała jego siostra.
- Niezłe laczki. – mruknął patrząc wymownie na kapcie przedstawiające różową głowę królika. Gemma spojrzała na swoje stopy i wzruszyła ramionami.
- Mów co chcesz, ale są wygodne, ciepłe i słodkie. – Stwierdziła siadając koło niego. Przez chwilę siedzieli w ciszy, która robiła się coraz bardziej niezręczna. Harry kątem oka zauważył, że jego siostra otwiera usta aby coś powiedzieć.
- NIE  TAK  CIĘ  WYCHOWAŁAM   ŻEBYŚ MI  SIĘ  TERAZ  PO  BURDELACH SZLAJAŁ,  DO DOMU! – Obydwoje spojrzeli zdumieni w stronę drzwi wyjściowych skąd dobiegał głośny ryk jakiejś kobiety.
- Co to było, do cholery? – Gemma wzruszyła ramionami uśmiechając się szeroko.
- Sąsiadka, odkąd jej syn zerwał zaręczyny ze swoją narzeczoną uważa, że został bezbożnikiem i nie robi nic innego jak chodzenie do burdeli. – Wyjaśniła z rozbawieniem na widok zdziwionej miny Harry’ego.
- Mówisz o tej starszej babci, która zawsze była taka miła i częstowała nas słodyczami? – Spytał zdziwiony, Gemma pokiwała głową. – Może i ma ponad 80 lat, ale nieźle się trzyma. – Oboje zaśmiali się cicho.
- Myślę, że powinieneś jej powiedzieć, zrozumie. – osiemnastolatek zmarszczył brwi w geście zdziwienia.- Mówię, o mamie. Powinieneś jej powiedzieć. Wiesz dobrze, że od zawsze Cię wspiera, myślę, że to też zrozumie. – Harry potrząsnął głową, wstając.
- To nie jest coś o czym mogę jej ot tak powiedzieć. Zrobię to, nie teraz, nie jutro, ale wtedy kiedy sam będę pewny tego co się dzieje. – Gemma pokiwała głową, musnęła jego policzek życząc mu dobrej nocy wspięła się na schody. Zielonooki spojrzał w stronę okna, skrzywił się  na widok deszczu, nie lubił kiedy padało, jednak w tej chwili pogoda idealnie odzwierciedlała jego nastrój. Stanął na schodach kierując się w stronę swojego pokoju. Dźwięk dzwonka zupełnie go zaskoczył, z cichym westchnieniem podszedł do drzwi, bez zastanowienia otworzył je.
- N-Nath? – Otworzył szeroko oczy na widok przemokniętego chłopaka, który wyglądał dosłownie jak siedem nieszczęść. – Co Ty urobisz? O te godzinie, i w taką pogodę? Nie widzisz, że deszcz pada?
- Nie trudno zauważyć Haz. – Pociągnął nosem i Harry nie był pewny czy to z powodu deszczu czy może tego, że chłopak płakał, i niestety miał niepokojące wrażenie, że to z powodu tego drugiego.- Wiem, że jest późno, i że pewnie Cię obudziłem, ale jesteś jedyną osobą, z którą mogę porozmawiać. – Wbił wzrok w swoje mokre trampki. – Czy ja…czy mogę u Ciebie zostać? – Podniósł wzrok na osiemnastolatka. Harry miał wrażenie jakby spojrzenie tych niespotykanych oczu, które w tej chwili były pełne smutku, wierciło mu dziurę w żołądku i chwytało za serce, i Harry był pewny, że nie byłoby takiej możliwości jak odmówienie ich właścicielowi. Uśmiechnął się oby choć odrobinę dodać u otuchy po czym odsunął się od drzwi wpuszczając go do środka. Mniejszy chłopak niepewnie odwzajemnił uśmiech.
- Idź do łazienki, za chwile przyniosę Ci coś suchego do ubrania, jeśli chcesz możesz wziąć prysznic. – Nathaniel pokiwał głową wchodzą za Harrym po schodach.
- Dziękuje. – Odezwał się cicho kiedy już stał przy drzwiach do łazienki. Harry odwrócił się.
- Nie masz za co dziękować. Ty również mi pomogłeś, a teraz idź do łazienki bo się przeziębisz.
- Tak jest, mamo. – Wyszczerzył zęby wchodząc do łazienki. Harry pokręcił z rozbawieniem głową wchodząc do pokoju.


Egoist
_____________________________________________________________________
Wybaczcie, że tak długo mnie nie było, ale po prostu zwykły brak czasu. Zmieniłam opcję w komentarzach  tak aby można je było dodawać anonimowo, więc mam nadzieję, ze pojawi się ich trochę więcej. Miłego czytania.