Rozdział 2
- Tak? – Powiedział do telefonu siadając na schodkach
tarasu. Omiótł wzrokiem zadbany ogród mamy wciągając do płuc świeże powietrze.
- Oh Harreh, ja cieszę się, że słyszę Twój głos.- Uśmiechnął się delikatnie na te słowa.
- Pussy, przecież widzieliśmy się kilka godzin temu.
Powinieneś się cieszyć, że możesz odpocząć od mojego głosu. Zresztą wystarczy,
że wystukasz na YouTube tytuł którejś z naszych piosenek.- Poczuł jak coś
ociera się o jego nogi, spojrzał w dół. Uniósł kąciki ust na widok kochanego
futrzaka. Dłonią pogładził jego grzbiet.
- Ale to nie to samo. Wiesz dzwoniłem do chłopaków i
wymyśliliśmy, że zamiast spędzać te całe sześć tygodni w domu moglibyśmy na
pozostałe cztery pojechać gdzieś razem. Tylko nasza piątka, brak fanów, reporterów.
Po prostu my. Nie One Direction. Co Ty na to? – Pokiwał potwierdzająco głową,
jednak uświadomił sobie, że przecież rozmawia z nim przez telefon.
- Myślę, że to dobry pomysł. Eleanor się zgodziła? –
Przegryzł wargę oczekując odpowiedzi w stylu „ Eleanor jedzie z nami.” lub też
„ Chyba nie masz nic przeciwko, żeby pojechała z nami ?” Jednak ku jego
zaskoczeniu było inaczej.
- Mówiłem przecież, że będziemy tylko my. Taki męski wyjazd,
czy coś w tym stylu. Przyjaciel mojej mamy ma nad jeziorem całkiem spory domek
i pozwolił nam tam zamieszkać do końca odpoczynku. Tylko prosił abyśmy go nie
rozwalili…- Dalej już nie słuchał. Czuł, że nie powinien się zgadzać na ten
wyjazd, ale świadomość, że spędzi z Lou tyle czasu pod jednym dachem cieszyła
go jak i niepokoiła . Już teraz było mu ciężko zapanować nad zdradliwymi
rumieńcami, które pojawiały się na jego twarzy za każdym razem kiedy Boo Bear
uśmiechnął się do niego w ten wyjątkowy sposób, czy też cmoknął niewinnie w
policzek. Jak bardzo chciał, żeby wszystko było jak dawniej, kiedy takie gesty
ze strony szatyna traktował jak zwykłą zabawę, kiedy nie powodowały u niego
takich reakcji. Najwidoczniej komuś na górze zaczęło się nudzić i postanowił
pobawić się w spieprzanie życia Harrego Styles’a. Zawsze marzył o tym, żeby
czuć się przy kimś wyjątkowo, ale ta osoba miała być śliczną dziewczyną, którą
zabierałby na spacery w pełni księżyca i całowałby w czasie deszczu, a nie
przystojnym niebieskookim szatynem z obsesją na punkcie marchewek.
- Harry. Harry?! Haroldzie! – Skrzywił się słysząc głośny
wrzask tuż przy uchu.
- Lu przymknij jadaczkę. Ogłuchnąć idzie. – Syknął do
słuchawki. Po drugiej stronie usłyszał ciche warknięcie.
- To słuchaj jak do Ciebie mówię. – Loczek wywrócił oczami.
- Dobrze, wybacz, Powtórz jeśli łaska. – Odpowiedział miły
tonem.
- Przyjadę po Ciebie za dwa tygodnie. To znaczy, że masz być
gotowy, a nie jak zwykle latać po całym domu wrzeszcząc: „ Boże! Zapomniałem o
skarpetka!".- Nie widział tego, ale był pewien, że Tomlinson się uśmiecha..
- Nieprawda! – Warknął do słuchawki. Usłyszał
dźwięczny śmiech drugiego chłopaka.
- Hazza, czy ja mam Ci przypomnieć jak prawie się zabiłeś o
własną walizkę? – Nie, nie musiał mu przypominać. Dokładnie pamiętał jak biegał
po całym domu szukając swojej bluzki i w pewnym momencie gdyby nie szybka
reakcja szatyna jego twarz przeżyłaby bliskie spotkanie z podłożem. Nadal
pamiętał co poczuł kiedy Lou trzymał go delikatnie w pasie. Delikatnie ciepło
rozchodzące się po całym jego ciele i to szybko bijące serce. Właśnie wtedy po
raz pierwszy jego ciało zareagowało właśnie tak na bliskość niebieskookiego.
Odwrócił głowę słysząc swoje imię z kuchni. Wstał otrzepując
spodnie.
- Muszę kończyć . Baw
się dobrze ..i pozdrów Eleanor.- Rozłączył się zanim chłopak zdążył cokolwiek
odpowiedzieć. Odwrócił się z zamiarem wejścia do środka. W drzwiach od tarasu
stała jego siostra.
- Co u Lou? – Spytała idąc w stronę kuchni, Harry podążył za
nią.
- Skąd wiesz, że rozmawiałem właśnie z nim? – Zagryzł dolną wargę
usilnie wbijając wzrok w plecy swojej siostry, która niespodziewanie odwróciła
się przez co mało się z nią nie zderzył. Podniósł wzrok napotykając jej uważny
wzrok, przez chwilę mierzyli się
spojrzeniami, po czym dziewczyna westchnęła. Zielonooki miał dziwne wrażenie,
że jego siostra domyśla się o jego uczuciach względem przyjaciela.
- Zazwyczaj takiego banana masz na paszczy tylko wtedy kiedy
rozmawiasz z Lou braciszku.- Brunet odwrócił speszony wzrok.
- Wydaje Ci się siostrzyczko. Po prostu mam dobry humor.-
Dziewczyna uniosła do góry brew.
- Mmm, a jam jest wróżka. – Chłopak wzruszył ramionami z
zamiarem wyminięcia jej. Dziewczyna złapała go za nadgarstek zmuszając do
zatrzymania się.
- Nie wiem co się dzieje Hazz, ale martwię się. Dobrze
wiesz, że możesz mi powiedzieć. Harry, spójrz na mnie.- Poprosiła cicho.
Chłopak z lekkim ociąganiem spełnij jej prośbę. Widział w jej oczach troskę.
- Pamiętaj, ze jak tylko będziesz chciał, przyjdź do mnie i
powiedz o co chodzi.- Patrzył jej w
oczy, i wiedział, że musi odpowiedzieć.
- Dobrze, ja…- W progu stanęła ich mama, opierając ręce na
biodrach spojrzała na nich gniewnie.
- Ile ja mam Was wołać? Nie słyszeliście? W takim razie uszy
się myje, a nie wali głową o umywalkę, drogie dzieci.- Obydwoje spojrzeli na siebie
zdziwieni, żeby po chwili ryknąć niepohamowanym śmiechem. Ich rodzicielka
spojrzała na nich z politowaniem zastanawiając się gdzie popełniła błąd.
- Boże, co z tymi dziećmi się wyrabia?- Pokręciła głową z
politowaniem wracając do kuchni informując ich jeszcze, że kolacja stygnie. Po
napiętej atmosferze, która miała miejsce chwilę temu nie było już śladu. Zajęli
miejsca przy stole, rozmawiając o tym co każdy z nich robił i śmiejąc się z
opowiadań Harrego na temat wybryków przyjaciół.
Po skończonej kolacji Anne
wyszła z domu informując rodzeństwo, że nie wróci na noc, ponieważ obiecała
dawno niewidzianej znajomej, że wpadnie do niej na i zostanie do jutra.
Aktualnie Gemma stała przy zlewnie myjąc naczynia, które potem były wycierane
przez Harrego. W całym domu panowała cisza przerywana tylko cichymi dźwiękami
wywołanymi przez stuknięcie talerzy. Chłopak błagał w myślach, aby jego siostra
nie miała w planach kontynuowania rozmowy, bo wiedział, że wtedy już bez
żadnych wykrętów będzie musiał powiedzieć o co chodzi.
Kiedy ostatni
talerz został już umyty Gemma oparła się biodrem o szafkę patrząc z
wyczekiwaniem na brata, który zawzięcie milczał.
- Masz mi zamiar powiedzieć sam czy mam to z Ciebie siłą
wyciągnąć? – Mruknęła wyraźnie
zniecierpliwiona. Loczek spuścił wzrok na swoje dłonie. Dziewczyna westchnęła.
- Harry. – Wyszeptała z troską.- Proszę powiedz mi o co
chodzi, chcę pomóc.- Gdy chłopka wciąż uparcie milczał złapała go za rękę siłą
prowadząc do stołu i sadzając go na krześle. Po kilku minutach przed brunetem
stał kubek z parującą herbatą. Dziewczyna usiadła naprzeciwko niego, upiła łyk
napoju z cierpliwością czekając aż Hazza odważy się odezwać. Mimo, że nie
wiedziała o co chodzi zauważyła, że trudno mu o tym mówić. Oglądanie tego jak
się męczy nie był dla niej miłym widokiem dlatego tak bardzo zależało jej na
tym aby powiedział jej co go trapi.
Chłopaki odchylił
się na krześle wplatając dłoń we włosy powodując na głowie jeszcze większy
nieład. Westchnął ciężko.
- Ja…bo ja.. ja się chyba zakochałem. – Spuścił wzrok
zatrzymując go kubku. Gemma zamrugała ze zdziwieniem.
- To chyba dobrze, prawda? Powinieneś się cieszyć. Cały czas
powtarzałeś, że chcesz się zakochać tak na serio.- Zagryzł dolną wargę kręcąc
przecząco głową.
- Nie, bo…to..to nie tak. To…to..jest bardziej
skomplikowane. To jest złe, bardzo złe. I ja nie powinienem się nigdy
zakochiwać w tej osobie. We wszystkich tylko nie w niej.- Powtarzał te słowa
niczym mantrę, dziewczyna złapała go za podbródek zmuszając do spojrzenia na
nią.
- Kim jest ta osoba Haz? – Chłopak spojrzał na nią intensywnie
zielonymi oczami. Uciekł wzrokiem gdzieś w bok. Wystarczyło jedno słowo, a
raczej imię aby jego siostra zrozumiała o co chodzi.
- Lou. – W pomieszczeniu zapanowała cisza. Harry przymknął
oczy oczekując na reakcję siostry.
Egoist
------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam, przepraszam za to zwlekanie i w ogóle. Możecie mnie zabić i torturować, ale uwaga na ręce bo są mi potrzebne. Osoby, które czytają te moje pożal się Boże wypociny proszę o komentarze, ponieważ
bez komentarzy nie jestem wstanie określić czy kontynuowanie bloga jest nadal sensowne. Ale bez obaw nie zawieszę go, to m.in. z tego powodu, że boję się reakcji współautorki blog, uwierzcie ona jest straszna jak się zdenerwuje.
Egoist
------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam, przepraszam za to zwlekanie i w ogóle. Możecie mnie zabić i torturować, ale uwaga na ręce bo są mi potrzebne. Osoby, które czytają te moje pożal się Boże wypociny proszę o komentarze, ponieważ
bez komentarzy nie jestem wstanie określić czy kontynuowanie bloga jest nadal sensowne. Ale bez obaw nie zawieszę go, to m.in. z tego powodu, że boję się reakcji współautorki blog, uwierzcie ona jest straszna jak się zdenerwuje.