wtorek, 8 maja 2012

Prolog


 Prolog

Westchnął cicho pakując walizkę do swojego auta. Z jednej strony cieszył się, że mają te kilka tygodni wolnych od wszelkich koncertów oraz wywiadów i może odwiedzić swoją rodzinę, ale…właśnie zawsze jest jakieś ‘ale’. Mimo, że rozstaje się z chłopakami tylko na pare tygodni wiedział, że i tak będzie za nimi tęsknił. Za porannym widokiem Liam’a, który nieudolnie próbował jeść płatki chochelką do zupy, za zaspanym Niall’em, którego pierwsze słowa zaraz po wstaniu brzmiały: „Ludzie nawet nie macie pojęcia jaki jestem głodny”. Za Zaynem stojącym przed lustrem ponad 30 minut wmawiając sobie jak bardzo ocieka zajebistością. Oraz…za Nim. Za   niebiesko szarymi oczami przez, które Harry, mimo, że bardzo chciał,  nie mógł się skupić na tym co mówi do niego ich właściciel. Wiecznie przyklejonym na twarzy ‘bananem’ , ich wspólnymi sprzeczkami, robieniem żartów wiecznie nieogarniętemu Niallowi i dwuznaczne uwagi, które  nie ukrywajmy były dość zboczone.
- Harry! – Głośny wrzask obiektu jego myśli przywrócił go do rzeczywistość. Skierował pytający wzrok w stronę chłopaka z koszulką w paski  
- Boo Bear jak czegoś chcesz wystarczy spokojnie zawołać, a nie wrzeszczeć do mojego biednego ucha.- Mimo to uśmiechnął się delikatnie.
- Wiem, ale widząc Cię zamyślonego przestraszyłem się, bo u Ciebie to coś niespotykanego.- Wyszczerzył zęby w stronę młodszego chłopaka, który  wydał policzki udając obrażonego.
- Śmieszne, normalnie uśmiałem się do łez. Ha ha . – Mruknął z ironią, odwracają się plecami, aby dwudziestolatek nie zauważył  jego delikatnego uśmiechu.  Chwile później poczuł jak Tommo odwraca go w swoją stronę przytulając się do niego niczym dziecko wtulając głowę w jego włosy. Zaskoczony zamrugał kilka razy, jednak bo chwili wygiął usta   w delikatnym uśmiechu kładąc swoje dłonie na plecach szatyna.
- Będę za Tobą tęsknił Harreh. I za Twoją sex fryzurą również. - Szept Louisa tuż przy jego uchu spowodował  miłe uczucie w okolicach podbrzusza. Niczym stado motyli. Harry zaśmiał się w myślach na to porównanie, stwierdzając, że zaczyna zachowywać się niczym zakochana nastolatka, a tak nie było, prawda? Prawda? Nie zakochał się w swoim przyjacielu, to było tylko…właśnie co to było? Jakaś chora fascynacja? A może za bardzo się wczuł w Larrego Stylinsona? Nie, to niedorzecznie. Miał ochotę dać sobie mentalnego kopniaka za takie chore myśli. Poczuł jak Lou wplata dłoń w jego włosy. Musiał przyznać, że to niesamowicie przyjemne uczucie. Otwierał usta, aby coś odpowiedzieć, ale ktoś mu przerwał.
- Loui, choć już! Powinniśmy już wyjeżdżać, przecież zobaczycie się za kilka tygodni. – Zniecierpliwiony głos Eleanor przerwał tą według Harrego przyjemną chwilę. Eleanor Calder, wysoka, zgrabna, śliczna i miła brunetka, a przy tym również i dziewczyna Louis’a,  jego Louis’a. Mimo, że dziewczyna była naprawdę sympatyczna, nie mógł się zmusić, żeby ją polubić.  Powód był jeden – miała coś czego on nie miał, ale bardzo pragną- miała Louisa i pomimo, że nie darzył jej sympatią, chciał zachować pozory, dla Lou, który był z nią szczęśliwy.
- Już, już, chwila! – Odkrzyknął, spojrzał na Loczka, który uparcie wpatrywał się w swoje buty jakby znalazł tam coś bardzo ciekawego.- Marcheweczko, jak wiem, że jestem fajny i w ogóle, ale dasz sobie rade bez obecności mojej skromnej osoby. Teraz kilka ostrzeżeń i nakazów.-  Ostatnie zdanie wypowiedział tonem podobnym do tego, którego używa przezorny ojciec pouczając syna jak ma się zachować w czasie jakiejś imprezy, przez co rozbawiony Harry podniósł na niego wzrok unosząc pytająco brwi.
- Jakich naka…- Pasjonat marchewek nie dał mu dokończyć.
- Masz uważać na przejściach dla pieszych, prowadź ostrożnie, ubieraj się ciepło, nie szlajaj się po ulicach o późnych porach, nie chodź sam do opuszczonych uliczek. Ach no i zbliża się zima więc nie lataj goły tak często. – Poważny ton i ‘surowa’ mina, które tak bardzo nie pasowały do Louisa spowodowały, że Harry wybuchł niekontrolowanym śmiechem, co spowodowało urażoną minę Lou.  
- Wybacz Tommo…- Wziął kilka głębszych oddechów z zamiarem kontynuowania.
- LOUIS! – Tym razem krzyk Eleanor przypominał ryk rozwścieczonego lwa.
- NO IDĘ! KOBIETO! – Wydarł się Paskowy. Uśmiechnął się do Hazzy tarmosząc jego fryzurę, która i tak przypominała istny nieład. Brunet odwzajemnił uśmiech, jeszcze przez chwile obserwując Boo Bear’a mamroczącego coś o kobietach wsiadając do auta. Kilka minut później na parkingu został już sam. Z resztą chłopaków pożegnał się już dzień wcześniej, ponieważ chcieli wyjechać do domów szybciej. Potrząsając głową, jakby to miało odgonić niepotrzebne myśli wsiadł do samochodu wyjeżdżając z parkingu.

Egoist
----------------------------------
To moja/nasza pierwsza notka, dlatego jeżeli macie jakieś uwagi to śmiało piszcie, chętnie poczytam i w razie potrzeby się dostosuje. Do napisania Prologu inspirowała mnie piosenka : Ron Pope - A Drop In The Ocean

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz