niedziela, 13 maja 2012

Rozdział 1


Rozdział 1

Wysiadł z samochodu nabierając świeżego powietrza do ust, odnotowując brak fanek, które pewnie jeszcze nie zorientowały się, że jest w Holmes Chapel. Wyciągnął walizkę z bagażnika zamykając auto i kierując się w stronę drzwi wejściowych do swojego rodzinnego domu. Podniósł rękę przyciskając dzwonek. Krótka melodia rozniosła się po domu, a po chwili drzwi otworzyły się ukazują postać ponad czterdziestoletniej brunetki. Anne Cox, była typową kochającą matką. Dla niej to czy Harry był sławny lub też nie, nie stanowiło żadnej różnicy, zarówno przed karierą jak i teraz kocha go tak samo mocno i wspiera w ważnych chwilach. Była niesamowicie dumna z syna, że spełnia swoje marzenia i osiąga z przyjaciółmi takie sukcesy, jednak mimo sławy Harry nadal będzie jej słodkim mały Haroldem i nic tego nie zmieni.
    Na widok syna na jej łagodną twarz wpłynął  miły uśmiech.  Widząc to, Harry uświadomił sobie jak bardzo za nią tęsknił.
- Haroldzie, ja wiem, że jesteś zajęty,  ale częściej dzwoń do matki.- Mimo, że jej ton był poważny, nadal się uśmiechała. Harry nic nie odpowiedział tylko najzwyczajniej w świecie przytulił się do niej, tak jak wtedy kiedy miał te kilka lat.
- Wybacz mamo, tak bardzo Cię kocham.- Wtulił się w nią. Kobieta zaśmiała się tarmosząc jego fryzurę.
- No proszę, proszę, czyżby mój mały braciszek, postanowił Nas odwiedzić?- Kpiący damski głos, spowodował, że zielonooki wywrócił z irytacją oczami.
- Gem, czy Ty zawsze musisz tu przyjeżdżać w tym samym czasie co ja? – Spytał zrezygnowany, łapiąc swoją walizkę zanosząc ją do domu.  Powiesił swoje rzeczy na wieszaku,   kierując się do swojego pokoju, w tym czasie Anne oddaliła się do kuchni, aby uniknąć uczestniczenia w kłótni swoich dzieci.
- Przypominam, że to nie tylko Twój dom chłopczyku z fryzurą niczym szczotka do kibla. – Warknęła siadając na kanapie i włączając telewizor. Odwrócił się w jej stronę, prychając pod nosem.
- Jędza.- Wytknął
- Brzydka paszcza.
- Flądra
- Osioł
- Świnia
- Egoista
- Hipokrytka .- krzyknął już, ze swojego pokoju. Przed zamknięciem drzwi usłyszał jeszcze jak siostra krzyczy:
- Zamknij się rozczochrany szympansie. – Chwila ciszy.- I wcale nie jestem hipokrytką!- Potem usłyszał już tylko trzaśnięcie drzwiami, uśmiechnął się pod nosem. On i Gem byli jak typowe rodzeństwo. Dokuczali sobie, sprzeczali się, jednak wiedzieli, że w trudnych chwilach mogą na siebie liczyć. Brakowało mu jej, i mimo wszystko cieszył się, że tu z nim jest. Od dłuższego czasu czuł potrzebę szczerej rozmowy, a jego siostra była do tego idealna, wiedział, że może jej powiedzieć co go dręczy, a ona go nie wyśmieje. Postanowił, że jak tylko się rozpakuje pójdzie do niej. Spojrzał na bagaż ze zrezygnowanie. Otworzył szafę, i rozpoczął rozpakowywanie.
- Uh, nareszcie skończyłem. – Wstał z ziemi zamykając szafę. Wyciągnął komórkę sprawdzając godzinę i ze zdziwieniem odnotowując, że jest   osiemnasta a na dworze panował pół mrok.
- Zejdźcie na dół kolacja gotowa! – Głos ich rodzicielki rozniósł się po całym domu . Harry wyszedł z pokoju, zbiegł ze schodów przeskakując ostatnie dwa schodki. Jego mama wychyliła się z kuchni.
- Harry, co ja Ci mówiłam na temat biegania po schodach?- Powiedziała   pouczającym tonem. Loczek wywrócił oczami.
- Oj mamo, nie przesadzaj. To było dawno, jak byłem mały. – Usiadł przy stole machając nogami niczym   dziecko.
- Aha, i Ty chcesz mi powiedzieć, że teraz jesteś dorosły?- Spytała z powątpieniem, wskazując jego nogi. Zielonooki pokiwał energicznie głową.
- Tak, właśnie tak.- Wstał z miejsca, aby nakryć do stołu. – Jestem już dorosły, więc oczekuje od Ciebie takiego traktowania, droga matko.- Sposób w jaki chłopak to powiedział i jego mina wyrażająca wiarę w swoje słowa rozbawiły kobietę, co zaowocowało głośnym śmiechem. Chłopak prychnął pod nosem urażony. Anne pokręciła z rozbawieniem głową.
- No dobrze już, dobrze. Opowiedz lepiej co tam u chłopców. Co u Louisa?- Zdrętwiał na dźwięk jego imienia, czy mu się wydawało, czy jego mama specjalnie zapytała właśnie o niego? Czyżby się domyślała? Nie mogła wiedzieć.
- Wszystko w porządku, nic się nie zmieniło. Są tak samo stuknięci jak kiedyś, a może teraz nawet bardziej.- Odezwał się po dłuższej chwili, wyciągając sok pomarańczowy z lodówki.- A Lou pojechał z Eleanor do Doncaster.- Nie powiedział nic więcej, jakoś nie miał ochoty na myślenie o tym, że Lou spędzi te kilka tygodni z Eleanor, a nie z nim. Przegryzł wargę „Ogarnij się Harry. Tommo nigdy nie był i nie będzie Twój, zrozum.” zdawał się mówić nieprzyjemny głos w jego głowie.
- Harry, kochanie. Wszystko w porządku? Chciałbyś mi o czymś powiedzieć? – Odgarnęła mu włosy z czoła, wpatrując się w niego z matczyną troską. Brunet odwrócił wzrok. Nie, nic nie jest w porządku, ale jej przecież tego nie powie. Nie powie swojej mamie, że zako…NIE, stop, zauroczył…tak zauroczył się w swoim przyjacielu. Jego mama była wspaniałą kobietą jednak wszystko ma swoje granice. Nie mógł jej powiedzieć, że jest homoseksualistą, bo czułby, że ją zawiódł. Zresztą on sam nie był pewien swojej orientacji. Niby pociągał go Lou, który z pewnością jest facetem, jednak nie czuł czegoś szczególnego widząc innych mężczyzn. Nawet, o zgrozo, sprawdzał wodząc wzrokiem po przypadkowych chłopakach mijanych na ulicy. Jednak na widok żadnego nie czuł tego, co w momencie kiedy Boo Bear choćby na niego spojrzał. Jedyne mądre stwierdzenie było takie, że jest Louisoseksualistą.
„ Boże Harry, jaki z Ciebie idiota.” Drwił z niego irytujący głos.
    Zorientował się, że jego mama nadal czeka na odpowiedź. Usiadł przy stole, kierując wzrok w stronę okna.
- Oczywiście, że wszystko w porządku. Dlaczego pytasz? – Uśmiechnął się sztucznie, wplatając dłoń we włosy.
- Bo przeważnie kiedy pytam o Louisa, usta Ci się nie zamykają.- To był oczywisty znak na to, że musiał przestać mówić, myśleć i przede wszystkim tęsknić za Louisem. Tak, to będzie najlepsze rozwiązanie. Zupełny brak Lou w jego życiu na te kilka tygodni. Uśmiechnął się hardo zadowolony z nowego postanowienia, jednocześnie patrząc na wyświetlacz telefonu który dzwonił. Momentalnie jego mina stała się mniej radosna. Na wyświetlaczu widniał napis oznajmiający, że Boo Bear stara się do niego dodzwonić. „ O losie za co Ty mnie tak nienawidzisz? Serio? Akurat teraz jak postanowiłem o nim zapomnieć?” spytał w myślach kierując wzroku ku sufitowi, który ku jego niezadowoleniu nie odpowiedział. Prychnął zirytowany pod nosem.
- Em, Harry? Zamierzasz w końcu odebrać ten telefon? – Dopiero głos rodzicielki oderwał go od bezsensownych myśli. Pokiwał głową naciskając zieloną słuchawkę jednocześnie kierując się w stronę ogrodu.

Egoist
--------------------------------------------------------
Wybaczcie, że tak długo zwlekałam z dodaniem tego posta, ale zwykły brak weny i lenistwo dały się we znaki. Jednak szkoła, to też problem, niedługo zaczynamy w szkole kręcenie filmu, na podstawie mojego scenariusza, tak więc na pisanie będę miała mało czasu, ze względu, że gram tam jedną z głównych postaci, ale postaram się coś dodawać. Miłego czytania.

1 komentarz:

  1. Świetne! :D pisz dalej :) czekan na następny i mam nadzieję, że dodasz go już niedługo :*

    OdpowiedzUsuń