wtorek, 5 czerwca 2012

Rozdział 4


Rozdział 4



Zerwał się z łóżka wypluwając resztki lodowatej wody, spojrzał ze wściekłością na siostrę, która dumnie dzierżyła w rękach puste już wiaderko.
- Masz piętnaście minut żeby doprowadzić się do porządku, a później zaczynamy sprzątanie.- Poinformowała go wracając do kuchni, chłopak warknął pod nosem z powrotem kładąc się na kanapę i nie przejmując się tym iż jest mokra, mruknął jakąś obelgę na temat siostry pod nosem.  Gemma widząc, że chłopak nie spełnia jej polecenia sapnęła z irytacji ponownie napełniając wiaderko zimną wodą. Podeszła do kanapy.
- Powiedziałam żebyś wstawał.- Loczek mruknął coś niewyraźnie w poduszkę. Dziewczyna przechyliła wiaderko tym samym wylewając ciecz na głowę Harrego. Chłopak zerwał się z kanapy zabrał jej wiaderko z dłoni.
- No kurde, wstałem! Widzisz, stoję!- Brunetka pokiwała z zadowoleniem głową. Zielonooki z niewyraźną  miną skierował się w stronę schodów.
- Jak już zejdziesz wystawimy kanapę na dwór niech wyschnie, a potem powiem Ci co masz robić.- Hazza pokiwał smętnie głową.
- Tak jest, tyranie.- Gemma zaśmiała się cicho.
- Nie przesadzaj. Fajnie będzie. Zobaczysz.
- Tak, zawsze tak mówisz.- Mruknął do siebie cicho. Wszedł do pokoju, wyciągnął z szafy pierwsze lepsze spodnie dresowe i luźną koszulę. Skierował się stronę łazienki przelotnie jeszcze sprawdzając godzinę na zegarku i aż zatrzymał się z wrażenia.
- Jak to 8:00?! Człowiek tu ma wolne i odpoczywa, a ta czarownica tak wcześnie mnie budzi, no nie wierzę.- Prychnął pod nosem zrzucając z siebie ciuchy i wchodząc do kabiny prysznicowej. Odkręcił wodę. Odchylił głowę rozkoszując się relaksującym uczuciem. Nalał sobie żelu na dłonie myjąc dokładnie każdy skrawek ciała,  umył włosy i zaczął spłukiwać całą pianę.  Do jego uszu dobiegł niewyraźny dźwięk spuszczanej wody, chwilę później poczuł gorącą wodę przez co wrzasnął wyskakując spod prysznica.  Kiedy z trudem utrzymał równowagę na śliskich kafelkach, ujrzał swoją siostrę siedzącą na zamkniętym klozecie. Pospiesznie chwycił ręcznik zakrywając się nim.
- Nie martw się braciszku, nie masz czegoś czego bym już nie wiedziała.- Spojrzała na niego z rozbawieniem. Chłopak uniósł jedną brew.
- O, nie wątpię.- Uśmiechnął się kpiąco.
- Sugerujesz coś?-  Spytała z pozoru spokojnie, jednak w jej głosie czaiło się ostrzeżenie.
- Nie, nie skądże.- Przez chwilę wpatrywał się w siostrę, która niczym się nie krępując nadal stała w łazience spoglądając krytycznym wzrokiem na swoje paznokcie. Przestąpił z nogi na nogę wzdychając cicho pod nosem.
- Chcesz czegoś konkretnego?- Brunetka spojrzała na niego lekko zdziwiona.
- Nie, czemu? Czekam aż się wykąpiesz.- Loczek wywrócił oczami.
- Nie możesz tego zrobić gdzieś indziej?- Wzruszyła ramionami wciąż tkwiąc w miejscu.
- Gemma. Chociaż w łazience chciałbym być przez chwilę sam bez widoku Twojej twarzy.
- Już, już. Nie denerwuj się.- Wyszła na odchodnym dodając.- Masz jeszcze pięć minut.-Zielonooki pokręcił głową z dezaprobatą.
     Podrapał się po głowie wpatrując ze zdezorientowaniem  w ciąg guzików i pokręteł na pralce. Po chwili wzruszył tylko ramionami wlewając płyn w odpowiednie miejsce po czym wciskając kilka przypadkowych guzików i przekręcając pokrętło zadowolony z siebie wyszedł z łazienki. Raźnym krokiem wszedł do kuchni.
- Zrobiłeś wszystko tak jak Ci kazałam.- Harry pokiwał entuzjastycznie głową, dziewczyna zmarszczyła brwi.
- No dobrze. To teraz  pojedziesz po zakupy.- Wręczyła mu długą listę zakupów.   Zgarnął z  szafki kluczyki do samochodu, ubrał buty i kurtkę.  Wsiadł do samochodu zastanawiając się równocześnie kiedy fanki w końcu dowiedzą się, że wrócił do domu. Odpalił silnik wyjeżdżając z podjazdu.  Po kilku minutach był już przed supermarketem. Zaparkował, wysiadł z auta zamykając je. Spojrzał na obszerną listę wzdychając cicho pod nosem i wchodząc do sklepu. Skierował się w stronę odpowiednich półek. Kiedy kilkanaście minut później pakował wszystkie zakupy do bagażnika zadzwonił jego telefon. Dzwoniła jego siostra, aby w kilku zwięzłych słowach powiedzieć mu, żeby kupił jeszcze kilka rzeczy. Nie mając innego wyjścia skierował się z powrotem do sklepu. Szedł spokojnie powoli rozkoszując się jesiennym powietrzem gdy tą miłą atmosferę zakłóciło mu mocne uderzenie pod wpływem, którego został powalony na ziemię.
- Drugi raz w ciągu tygodnia. Tak trzymaj Harry, a te cztery tygodnie spędzisz w szpitalu zamiast nad jeziorem.- Wymruczał do siebie, z trudem podnosząc się na równe nogi. Usłyszał cichy śmiech. Spojrzał na sprawcę wypadku ze zdziwioną miną.
- Przepraszam, jakoś tak, nie wyhamowałem. – Nieznajomy osobnik wplótł palce we włosy uśmiechając się przepraszająco. Był to chłopak w mniej więcej jego wieku. Miał czarne włosy potargane przez wiatr przez co układały się w kompletny nieładzie.  Jedno jego oko było koloru soczystej zieleni, a drugie lazurowo niebieskie, otoczone były firankami gęstych czarnych rzęs, a to wszystko dopełniały figlarne iskierki czające się gdzieś głęboko w oczach. Miał kolczyka w brwi, wardze i uchu. Ubrany był w czarne rurki, niebieski T-Shirt  i granatowe trampki. Na nadgarstkach miał mnóstwo rzemyków, koralików i innych bransoletek, które brzęczały cicho przy każdym ruchu dłoni. Nie można było powiedzieć, że   jest przystojny, trafnym stwierdzeniem było to iż chłopak jest śliczny. Niebywale śliczny.
    Teraz patrzył na niego przekrzywiając głowę w bok. Po chwili z szerokim uśmiechem wyciągnął do niego rękę przedstawiając się.
- Nath.- Brunet uścisnął jego drobną dłoń.
- Harry.- Kolorowooki obdarzył go uśmiechem.
- Nic i się nie stało?- Hazza zaprzeczył ruchem głowy.- Wyglądałeś na zamyślonego.
- Dlaczego tak uważasz?
- Bo inaczej usłyszałbyś jak wrzeszczę żebyś uważał.- Zmierzył go rozbawionym spojrzeniem.  Harry westchnął cicho,  chciał coś powiedzieć, ale przerwał mu głośny dzwonek telefonu. Nath odebrał komórkę, porozmawiał z kimś chwilę po czym zwrócił się do zielonookiego.
- Ja już będę leciał. Miło było Cię poznać Haroldzie.- Nie zdążył nawet mrugnąć kiedy chłopak już biegł w stronę przejścia dla pieszych machając do niego zawzięcie. Loczek wypuścił z ulgą powietrze widząc jak chłopakowi w ostatniej chwili udaje się uniknąć jadącego samochodu. Pokręcił głową wchodząc do marketu.
    Wszedł do domu kładąc zakupy w kuchni. Otworzył lodówkę wyciągając z niej sok pomarańczowy, oparł się o blat szafki. Do kuchni weszła jego rodzicielka, obdarzyła go uśmiechem, który chłopak odwzajemnił.
- Jak Ci się udały zakupy?- Brunet uśmiechnął się na wspomnienie roztrzepanego Nath’a .
- Dobrze, jak to zakupy. Nic ciekawego.- Odstawił szklankę do zlewu kierując się do swojego pokoju.
- Właśnie Harry, wieczorem pójdziemy na kolację do mojej znajomej. Chcieli Was w końcu poznać.- Nastolatek  westchnął głośno.- Oj nie marudź, będzie ciekawie. Mają syna tylko rok młodszego od Ciebie. To naprawdę miły chłopak, myślę, że się dogadacie.- Pod wpływem matczynego spojrzenia w końcu uległ.
- W porządku, pójdę, ale nie zakładam garnituru, od razu mówię.- Jego mama zaśmiała się tylko cicho  nakazując mu iść się przyszykować. Wszedł do pokoju, wziął szybki prysznic i już w samych bokserkach  stał przed szafą wybierając odpowiedni strój. Właśnie wyciągał jedną koszulkę kiedy drzwi otworzyły się z hukiem i do środka wpadła jak burza jego siostra. Jej wściekły wyraz twarzy, makijaż zrobiony do połowy i wałki we włosach sprawiły, że chłopak stał w miejscu nie mogąc się odezwać. Dziewczyna ciężko dysząc trzymała w dłoni dość dziwnie wyglądający kawałek materiału, zaczęła się powoli zbliżać do brata.
- Ty..ty…ty! Ugh…jesteś tak głupi!. Patrz co zrobiłeś z moją bluzką idioto!- Pomachała mu przed nosem owym dziwnym materiałem, który okazał się jej bluzką.- Nawet prania nie potrafisz porządnie zrobić! Byłam pewna, że ją założę i nawet makijaż zrobiłam tak aby do niej pasował, a teraz co?! Zostało mi tylko….O Boże..pół godziny!- Tak samo niespodziewanie jak się pojawiła tak też zniknęła. Styles stał tam przez kilka dobrych chwil zanim zdołał się do końca otrząsnąć. Podrapał się po głowie lekko zdziwiony, ale wzruszył tylko ramionami i wrócił do poprzedniego zajęcia. W końcu wybrał jeansowe rurki, białą podkoszulkę i marynarkę. Przeglądnął się w lustrze uśmiechnął się do swojego odbicia, po czym zbiegł na dół gdzie stała już jego mama.
- Ślicznie wyglądasz mamo.- Pocałował kobietę w policzek.- Gemma się jeszcze szykuje?- Kobieta pokiwała ze zrezygnowaniem głową.
- Państwo Silver mają dwóch braci, starszego i młodszego, więc wiesz..- Ann spojrzała znacząco w stronę schodów.- Gemmo, pospiesz się, bo się spóźnimy!- Kiedy dziewczyna zeszła wyszli z domu. Wsiedli do samochodu kiedy Anne przypomniała sobie o czymś.
- Kurczę, zapomniałam, że Sylwia prosiła mnie o książkę.- Brunet uspokoił mamę tłumacząc, że wróci po nią, a później na pieszo trafi do tych całych Silverów.
- Trafisz?
- Tak mamo, tłumaczyłaś mi to już kilka razy.- Wysiadł z samochodu wracając do domu. Wszedł do środka, pobiegł do sypialni mamy, zapalił światło. Przez chwilę śledził wzrokiem tytuły książek, aż w końcu trafił na tą odpowiednią. Wyciągnął ją z regału. Zbiegł po schodach, zamknął dom, kierując się w stronę znajomych swojej mamy. Po kilkunastu minutach był już u celu. Stał przed dużym jednorodzinnym domem . Wspiął się po schodkach. Podniósł rękę z zamiarem zapukania kiedy te otworzyły się gwałtownie, a osoba wybiegająca właśnie na zewnątrz zderzyła się z Loczkiem. Tym razem siła uderzenia spowodowała, że sprawca leżał na ziemi rzucając rozmaite przekleństwa w „ćwoka, który stoi w drzwiach jak słup soli”. Zielonooki podniósł brew na znak zdziwienia.
- Pozwól, że Ci przypomnę, że to Ty wpadłeś na mnie i to  już drugi raz tego dnia.- Uśmiechnął się delikatnie do zdezorientowanego chłopaka. Tamten uderzył się otwartą dłonią w czoło.
- Ah, no tak. Harold. Najwidoczniej przeznaczenie.- Poruszał znacząco brwiami. Harry zaśmiał się cicho podając mu dłoń, aby mógł wstać. Kiedy  brunet wstał, Loczek zauważył, że Nath jest od niego mniejszy o całą głowę. „Nie ma co, spostrzegawczy jesteś Styles” zadrwił głos w jego głowie. Jego dalsze wewnętrzny monolog przerwał kobiecy krzyk.
- Nathanielu! Czemu każesz gościowi stać w drzwiach. Zaproś go do środka!- Nath zgodnie z poleceniem matki dłonią nakazał mu wejść do środka.
- A czy Ty przypadkiem się gdzieś nie spieszyłeś?- Kolorowooki pokręcił głową.
- Miałem  iść Cię znaleźć, ale jednak jesteś inteligentny i znalazłeś drogę.
- Wiesz, od czasu do czasu mi się zdarza.- Miły dla ucha śmiech Nathaniela rozniósł się po całym domu. I mimo swoich wcześniejszych zastrzeżeń, Harry miał przeczucie, że to będzie całkiem ciekawy wieczór.


 Egoist


 Udało mi się dodać we wtorek, tak jak sobie zaplanowałam. Miłego czytania.

5 komentarzy:

  1. Na początku rozdział wydawał mi się długi i przypuszczałam, że ze względu na godzinę, przeczytam go na dwa razy, ale tak mnie wciągnął, że dopiero parę zdań przed końcem, zorientowałam się, że to już koniec (dziwnie brzmi to zdanie, ale wiadomo co co cho, prawda? xD). Kurczę, ten Nathaniel mnie zaintrygował. No i ciekawe jak im minie wieczór. Może jakieś gay party? Nie no, joke - za krótko się znają. :D
    Podstawowe - czekam na kolejny! : )

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahaha, rozwalił mnie komentarz "Giovi.", ale całkowicie się z nim zgadzam. (z tym komentarzem ^^, a dokładniej o Nathanielu, gay party i z tym "czekam na kolejny", bo ja również będę czekała z niecierpliwością. :D)
    Tak w ogóle to to opowiadanie jest świetne, i mam nadzieje, że uczynicie mi ten hm... no zaszczyt, i będziecie powiadamiały mnie o nowych rozdziałach. ;D (mój nr. gg : 36167837 ; bądź e-mail, jakby co: pati66066@o2.pl)

    OdpowiedzUsuń
  3. dostałam ataku śmiechu jak przeczytałam, ze Nath ma dwukolorowe oczy, bo moja nauczycielka ma tak samo i jak się na mnie paczy to wygląda, jakby "zaglądała w głąb duszy" xD
    A tak poza tym rozdział jest zajebisty xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Hm... ciekawi mnie bardzo postać Nathaniel'a. Mam nadzieję, że szybko dodacie i że niedługo pojawią się jakieś wątki z Larry'm : )
    pzdr xx
    nothing-seems-like-the-past-anymore.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Wow, zapowiada się bardzo ciekawie, z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział ;)
    Sharess xx
    http://tomorrow-there-arent-no-rules.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń